Stare przysłowie mówi, że człowiek cieszy się dwa razy. Jak kupi samochód i jak go sprzeda. Ostatnie dni to podwójna radość. Udało mi się dobrze sprzedać Golfa MKIII i dobrze kupić przedmiotowego Passata. Jednak żeby nie było zbyt różowo - Pasikonik, jak to zwykle bywa w przypadku używek o charakterze prawie zabytkowym, wymaga pewnego nakładu finansowego i pewnego nakładu pracy. Olej i filtry to podstawa. Najprostsza, więc już w kilka dni po zakupie wymieniłem olej i filtry - oleju, powietrza i kabinowy. Odnośnie tego ostatniego filtra - z każdym pomnikiem, który kupuję, zastanawiam się jak to się dzieje, że ludzie zapominają o tym filtrze i go zwyczajnie nie wymieniają. Koszt żaden, czynność w zasadzie banalna, a każdy filtr który wymieniałem w poszczególnych pojazdach, to kawałki lasu, próchno, no syf totalny... Ale, ale - co do przyszłych i nieodległych czynności serwisowych - czeka mnie wymiana rozrządu (oczywiście z pompą wody), wymiana górnych przednich wahaczy, końcówek drążka kierowniczego, świeczek, kabli WN, termostatu, ogólna kosmetyka i odchlewianie autka. Choć to ostatnie w zasadzie po części już przeprowadziłem. Ale jakieś ozonowanie też by się przydało, delikatna pralnia i przede wszystkim przyjemnościowe dokręcenie kilku śrubek ciągle przede mną. Wiosna za pasem, ludzie w domu umierają, będzie co robić