Jak na koniec roku przypada i mnie wzięło się na podsumowania.
Sporo czasu spędziłem jeżdżąc samochodem "sportowym". Małe, zwinne autko z całkiem żwawym silnikiem. Przyszedł na świat mój pierworodny i okazało sie, że małe i zwinne autko już nie spełnia wszystkich wymogów (brak miejsca), dlatego postanowiłem zostać przykładnym ojcem i mężem i kupiłem krowę (kombi segmentu D). Żeby zachować twarz, chciałem by samochód choć trochę udawał sportowy. Dlatego wybór padł na 407SW. Wiem, samochód nie jest sportowy, ale wśród kombi klasy D za cenę poniżej 50 000 zł i nie starsze jak 4 lata wyboru wielkiego nie ma. Pełen obaw (wiadomo kupno używki w Polsce to istny totolotek) zdecydowałem na kupno z komisu w Tarnowskich Górach. Już od razu widziałem, że w książce serwisowej brak 2 stron. Spisałem numery i zadzwoniełem do salonu we Francji. Licznik cofnięto ze 104 000 do 75 000. Naprawdę głupi zabieg. Poza tym samochód nie wykazywał żadnych wad. Niezrażony większym przebiegiem pojechałem do ASO. Żadnych usterek. Stan licznika ustawili na prawdziwy (z dokładnościa do 100 km). Od tego czasu minęło kilka miesięcy. Poza awarią zaworu rozdzielającego i czujnika ABS większych usterek nie stwierdzono. Kilka drobnych awarii elektrycznych (możliwych do usunięcia na miejscu) nie popsuło mojego wrażenia.