Od jakiegoś czasu mam powyższy problem z klimatyzacją i w końcu postanowiłem się z tym wybrać do ASO. Moja wyjątkowa sytuacja polega na tym, że mieszkam we Francji tuż obok Genewy (Ferney-Voltaire dla zainteresowanych) a po francusku nie mówię za dobrze. Z tego (językowego) powodu zmuszony jestem serwisować samochód w Szwajcarii ponieważ jest tam przynajmniej nikła szansa, że ktoś mówi po angielsku.

Ponad tydzień temu wybrałem się do wybranego dealera (w okolicach Genewy jest ich 3), u którego wiedziałem, że są 2 osoby z którymi się dogadam, i umówiłem się na wizytę dzisiaj. Przyjechałem, więc tam z samego rana. Tak się składa, że jak każdy porządny polak jestem dość samodzielnym człowiekiem i miałem dość dobre pojęcie o tym co jest nie tak, więc mechanicy długo szukać nie musieli. Obstawiałem, że albo pasek klimatyzacji piszczy przez słaby naciąg lub zabrudzenie lub coś jest nie tak z łożyskiem lub sprzęgłem w samym kompresorze. Oczywiście jak to w serwisach często bywa chęć personelu do wyjaśnienia mi co jest zepsute była wprost ogromna (oczywiście wydaje mi się, ze wpływ mają też na to sami klienci ze Szwajcarii których takie rzeczy nie obchodzą lub się na nich nie znają). Jedyne co od pana usłyszałem to, że zadzwonią jak będą mieli "cześć", oczywiście dopytałem się, że chodzi o kompresor. Jestem więc wstępnie umówiony na pn/wt na wymianę.

Cóż, kłócić się nie będę, chcą dać nową niech dają, ale jak im się to do cholery opłaca? No chyba, że sami wzięli te części od kontrahenta i sami we własnym zakresie wymienią ją sobie w ramach gwarancji. W pl każdy normalny mechanik by to naprawiał, cóż nie tu (i pewnie nie z żadnym ASO).