Cześć.
Nadchodził czas na kolejny przegląd. Moja żona musiała jechać do rodziców, więc została powiadomiona o tej przyjemności. Mogła spokojnie pojechać, ale bez wizyty z stacji diagnostycznej wróciłaby nielegalnie. Po przedyskutowaniu tematu z teściem (możliwe też, że on rozmawiał z mechanikiem) przegląd został wykonany bez mojej ingerencji.
Co mnie zdziwiło? Wszystko gra. Nic nie ma do roboty. Żadnych uwag. A sam wiedziałem, że parę rzeczy trzeba dociągnąć. Nie jestem pewien, czy o taki przegląd mi chodziło.