Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog kierowcy Thorne
»
Przestroga dla wszystkich tych, których nie razi przekraczanie prędkości.
Wpis w blogu użytkownika
Thorne
Dodano: 11 lat temu
Blog odwiedzono 1500 razy
Data wydarzenia: 10.07.2013
Przestroga dla wszystkich tych, których nie razi przekraczanie prędkości.
Kategoria: inne
Bardzo przykra sprawa, szczególnie, że droga znana jest z ograniczonej widoczności, braku pobocza i sporego ruchu. A także drzew, które (IMO) nie są tu niczemu winne.
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 15 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Wbij sobie też w końcu do głowy, że np. na gierkówce jak ktoś jedzie z Katowic do Warszawy jest praktycznie non stop 70 km/h i nie ma najmniejszej szansy by normalny kierowca (absolutnie nie patologiczny !!!) nie pojechał tam na jakimś odcinku 130 km/h, no chyba że taki szkodnik drogowy jak ty, który będzie tam blokował dziesięć minut lewy pas wyprzedzając TIR-a z prędkością światła 75-80 km/h i cykając fotki tym, którzy naciskają na ciebie z tyłu trzymając się za blisko twojego powolnego zada .....Przyczyną wypadków jest szereg czynników, a nie tylko prędkość - jak dorosły chłopiec mówię ci to z pełnym przekonaniem, mniej śledzenia poczynań innych, a więcej krytycyzmu w stosunku do siebie, bo wszyscy źli i debilni tylko nie ja
Widzę, że jesteś jednak typowym społeczniakiem - hobbystą - pasjonatem skoro nawet za burmistrza się wziąłeś
Co możemy zrobić jako kierowcy - zebrać się i opracować społeczny projekt Kodeksu Drogowego, co do oznakowania, to męczyć zarządców dróg mailami i telefonami. Dodam, że w Bielawie (moje miasto) osobiście załatwiłem zmianę kilku znaków i załatanie kilku dziur i to w prosty sposób - wstawiłem foty na profilu Burmistrza z prośbą o interwencję. Dziury znikały w 2-3 dni, znaki zmieniały się po kilku tygodniach. Niestety, bałagan w systemie zarządzania drogami (mnogość właścicieli) bardzo utrudnia takie działania - przez Bielawę przebiega droga wojewódzka, którą Wrocław nie interesuje się nic a nic, więc oznakowanie ustawione 15lat temu, jeszcze przed remontem nadal stoi i nikt nie może go zmienić bez zgody jakiegoś urzędasa z Wrocławia.
Co do przestrzegania prawa, to jestem zdania, że jestem zdania, że lekkie jego naginanie jest "dozwolone" (powiedzmy 60/50), natomiast świadome jego łamanie (130/70) jest już patologią. Choć i tak, ze względu na RWD (ratuj własną dupę), nawet naginaniem prawa drogowego nie stosuję - zawsze wyjeżdżam na tyle wcześnie, żeby zdążyć jadąc zgodnie z przepisami.
Zgodzę się, że powinniśmy, jako społeczeństwo, rozliczać urzędników, policjantów i władze z podejmowanych decyzji i wykonywanej pracy - nie oznacza to jednak, że tylko ich. Dlatego nadal będę piętnował głupotę (a nie błędy, bo te popełnia każdy) na drodze.
Z drugiej strony wiele nowo budowanych dróg nie jest projektowanych pod względem bezpieczeństwa.
Jeśli nawet nie ma miejsca i kasy to można budować drogi w systemie 2+1 który doskonale sprawdził się w Szwecji i trzeba przyznać iż faktycznie znacznie poprawia bezpieczeństwo .
Czemu więc w tym systemie wciąż u nas rzadko buduje się drogi?
Stosować się do znaków ?
A co jeśli są ze sobą sprzeczne co u nas rzadkością nie jest.
A co jeśli są ustawione bezmyślnie bądź wprowadzają w błąd?
To przykład jeden z wielu.
?1373574814
W wielu miejscach złe oznakowanie ulic powoduje poważne zagrożenie. W mojej okolicy, jest co najmniej kilka takich miejsc.
W jednym z nich co trochę dochodzi do potrąceń pieszych.
I tu jest kolejny polski problem. Gdyby do takiego wypadku doszło w jakimś innym kraju policja wpisałaby złe oznakowanie drogi jako przyczynę wypadku. Wtedy to oznakowanie trzeba by było zmienić. U nas wpiszą niedostosowanie prędkości. Nawet jeśli będziesz jechał 20 km/h to i tak polska policja potrafi zastosować ten beznadziejny przepis. Dlatego ja nie wierze w polskie statystyki, bo zamiast służyć poprawie bezpieczeństwa jak w innych krajach i wyciągać z nich wnioski, szuka się kozła ofiarnego byle usprawiedliwić nieudolność urzędników.
Powiem Ci tak. W naszym kraju przepisy łamią nawet obcokrajowcy, którzy w swoim kraju łamaniem przepisów są niezwykle oburzeni i pewnie często widząc kogoś łamiącego przepisy często donoszą.
Jednak sami przyznają iż w Polsce przepisy są tak durne iż nie da się ich przestrzegać.
Złe prawo nie zasługuje na szacunek i nigdy nie będzie przestrzegane, choćby nie wiem jak duże represje stosować.
A to oznacza iż każdy sam sobie wyznacza granice, jeden robi to lepiej inny gorzej. I to stwarza ogromne zagrożenie.
Zbyt represyjne prawo zawsze będzie omijane w ten lub inny sposób i dotyczy to nie tylko ruchu drogowego.
W dodatku jak zwykły Kowalski ma szanować prawo, skoro Ci którzy je uchwalili go nie szanują?
Ci którzy są odpowiedzialni za egzekwowanie tego prawa też go nie przestrzegają.
Ryba psuje się od głowy. Próba zamrożenia ogona niczego nie uratuje.
To tak jakby nauczyciel w szkole popijając wóde z gwinta na każdej lekcji, tłumaczył młodzieży iż nie należy pić alkoholu.
Myślisz iż mogłoby to odnieść jakiś skutek?
Wątpię.
Trzeba dać przykład, a nie tylko nakazywać.
Trzeba edukować, a nie i karać.
W ten sposób niewiele osiągniemy.
Bezpieczeństwo się wprawdzie poprawia, ale to zasługa głównie większej ilości dobrych dróg i bezpieczniejszych samochodów, a nie poprawy umiejętności kierowców czy przepisów.
I jeszcze jedno. Ja mieszkając w DE obserwowałem swego czasu jak remontują drogi.
Potrafią wejść na dany odcinek w piątek o 18 a o 6 rano w poniedziałek nie ma już żadnych utrudnień. Co więcej potrafią postawić znaki w piątek a po skończonym remoncie je natychmiast zdjąć. I tak tydzień w tydzień.
A u nas. ja po drodze na działce mijam znak z ograniczeniem do 30 km/h z 90, bo wyjazd z budowy.
Z budowy na której robiono coś przez tydzień i od roku nic się tam nie dzieje. Ale znak stoi. I miśki z radarem również czasem stoją.
Zapewne dbają o bezpieczeństwo, bo przecież nie wiadomo kiedy kosmici powrócą i zaczną znów coś tam robić.
A lądujący statek kosmiczny mógłby spowodować zagrożenie.
A tak na koniec mam coś dla Ciebie odnośnie bezpieczeństwa.
Zobacz sobie te wypadki.
http://www.fakt.pl/Tragedia-pod-Wyszkowem-Tir-staranowal-daewoo-tico-Zginely-dwie-osoby,artykuly,220029,1.html
http://www.fakt.pl/Drzewo-zmiazdzylo-mloda-kobiete-kierujaca-samochodem,artykuly,218551,1.html
Tu nie było nadmiernej prędkości.
Sam przeżyłem taki jak opisywany w tym drugim artykule.
Opieszałość władz w takim przypadku jest straszna.
Dopóki ktoś nie zginie lub nie dojdzie to zbyt wielu wypadków, nikt nie reaguje.
Zobacz sobie to:
http://www.autocentrum.pl/?FF=883&car_id=1999782916
Mój wypadek był drugim w przeciągu miesiąca w tym miejscu. ktoś powinien beknąć iż nic nie zrobiono po pierwszym.
Tymczasem po miesiącu od mojego wypadku doszło do następnego takiego w tym samym miejscu.
Dopiero wtedy wycięto drzewa bo tym razem spadło na samochód coca-coli
Nikt jednak nie poniósł konsekwencji za to iż trwało to tak długo.
Jeśli chodzi o naukę jazdy z osobą towarzyszącą, to zgadzam się całkowicie, że to dobry pomysł. Podobnie jak pierwsze prawko na rok z dużymi ograniczeniami co do prędkości i ilości zabieranych pasażerów.
Cieszę się, że doszliśmy do jakiegoś wspólnego zdania. Chciałbym tylko, żeby wszyscy zrozumieli, że dróg sami nie zmienimy. Przepisów też. Ale nasz styl jazdy to kwestia, którą możemy sami skorygować tak, aby każdy uczestnik ruchu mógł bezpiecznie i sprawnie dojechać do obranego celu.
Wypadek (choć właściwie, nie był to wypadek, bo w ich przypadku nie ma winnych) zdarzył się, bo kierowcy jeżdżą sobie "na zderzakach". Ja jadąc poza terenem zabudowanym staram się utrzymywać, w zależności od pogody i prędkości, od 30 do 50 metrów, za pojazdem przede mną.
Niestety, dla części kierowców ta przestrzeń stanowi swoiste zaproszenie do wyprzedzenia mnie, nawet jeśli kolumna aut z przodu sięga kilku kilometrów. Wszyscy zazwyczaj jadą z maksymalną dozwoloną prędkością, ale zawsze się znajdzie jakiś niezadowolony, który stwierdza, że jak wyprzedzi kilka(czasem nawet naście albo i dziesiąt) aut, to do celu dojedzie dużo szybciej. Rzeczywistość jest jednak inna, zazwyczaj takiego kierowcę "dogania" się na pierwszych światłach. Czasem uda się go nawet wyprzedzić, jeśli jego zachowanie na drodze nie umknęło uwadze "drogówki".
Po co stosować przepis, który obywatele mogą źle odebrać. Wystarczy wprowadzić obowiązek noszenia opasek bez kar finansowych za ich brak. Nie chcesz nie nosić, ale wiedz, że jak zginiesz na drodze bez tej opaski to będzie tylko i wyłącznie Twoja wina.
Co do kursów na prawo jazdy, moim zdaniem nie pomogą tu żadne zmiany, dopóki przepisy na drogach nie będą możliwe do przestrzegania.
Jeśli kursant uczy się na kursie czegoś co potem nie działa, to co daje taki kurs.
Równie dobrze można by go przeprowadzić na placyku, z którego kursant w ogóle nie będzie wyjeżdżał.
Ja dużo nauczyłem się ćwicząc na nieużywanym wtedy zimą i nocą lotnisku.
Takiego miejsca niestety teraz w moim niemałym mieście nie ma. Gdzie, więc mają się uczyć Ci ludzie jeździć?
Muszą się uczyć na drodze.
Dużo tez mi dął kurs, który przeszedłem gdy pierwszy raz pracowałem jako kierowca poza granicami naszego kraju.
Jakże odmienny od naszego kursu na PJ.
A mój kurs na PJ i tak był wysokich lotów. Uczyłem się w państwowym jeszcze wtedy LOK'u, z dobrym zapleczem, z doświadczonym i rozgarniętym instruktorem, umiałem też już jeździć.
Porównując swój kurs do tego czego uczyli się moi znajomi zdający w innych niby renomowanych autoszkołach to mój kurs był rewelacyjny.
Ich uczuli jedynie jak zdać egzamin, a nie jak jeździć, to poco w ogóle te kursy.
Może lepiej jak np. w IRL niech kursant zda przepisy i jeździ z odpowiednio doświadczonym kierowcą na fotelu pasażera przez dwa lata, a potem dopiero zdaje egzamin.
Zapewne efekt byłby znacznie lepszy niż obecnie.
Co do przestrzegania przepisów.
Ja dużo czasu spędziłem swego czasu poza granicami naszego dziwnego kraju.
Nauczyłem się tam przestrzegać przepisów, choć stosowanych nieco inaczej niż w PL.
Po powrocie zderzyłem się jednak z brutalną polską rzeczywistością i faktem iż jeżdżąc dużo i codziennie, nie jestem wstanie przestrzegać tych przepisów, choćbym nie wiem jak chciał.
Wciąż przestrzegam przepisów, na autostradzie, na drogach osiedlowych, w poblizu szkół i przedszkoli, ale na DK już nie.
Nie mogę zrozumieć ilości tych wszystkich aglomeracji miejskich z trzema domami na krzyż, które mijam, tych wszystkich ograniczeń do 30 czy 40 km/h, nie jestem tez wstanie przy dłuższej jeździe ogarnąć wszystkich stojących znaków.
I nie tylko ja. Całkiem dawno przeprowadzono eksperyment ustawiając ograniczenie prędkości z piątką na końcu.
Takich nie ma, więc powinno się rzucać w oczy. Większość kierowców go nie zauważyła.
Mój syn bardzo interesuje się znakami i jak jedziemy stara się wymieniać wszystkie znaki. po krótkiej chwili przestaje nadążać. Nawet jeśli jadę zgodnie z przepisami.
Niestety u nas często trzeba wybierać obserwujemy co się dzieje na drodze, czy staramy się wyłapać wszystkie znaki drogowe.
ponieważ z tych znaków drogowych dociera do nas mnóstwo fałszywych i niepotrzebnych informacji, a obserwowanie drogi wydaje się konieczne, wybór wydaje się prosty.
Jeszcze jedna rzecz na jaką ja zwróciłem uwagę.
Jeżdżąc po drogach poza PL nauczyłem się patrzeć na drogę dość daleko, to pozwala na szerszą perspektywę i wcześniejsza reakcję.
Niestety ciężko wtedy dostrzec dziury i je ominąć
Jestem więc zmuszony patrzeć znacznie bliżej auta co daje mi znacznie mniej czasu na reakcje i znacznie gorszą perspektywę dostrzegania tego co dzieje się na drodze i w jej okolicach.
Ilość informacji, która musi ogarnąć polski kierowca jest, więc znacznie większa, trudniej wtedy o koncentracje i łatwiej o błąd.
http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/bezpieczenstwo/news/ciezarowki-wioza-smierc-tym-razem-to-prawda,1935272#pst63661697
Co do infrastruktury - to zmienia się ona i to bardzo pozytywnie. Za przykład podam trasę Bielawa-Kępno, którą dwa lata temu pokonywałem w 3 godziny, w tym roku w 2, a w przyszłym dam radę w 1,5 - i to jadąc zgodnie z przepisami.
Zaś jeśli chodzi o ustawodawcę, to są dwie szkoły. Jedna, wywodząca się z ustrojów totalitarnych uważa, że władza wie lepiej i nakazuje obywatelowi-tłukowi co ma robić. Druga-liberalna, uważa, że obywatel sam wie, co jest dla niego dobre i sam potrafi zadbać o swoje bezpieczeństwo. W obecnej sytuacji mamy w kraju konserwatywnych-liberałów (lub liberalnych-konserwatystów jak kto woli), którzy część rzeczy narzucają a część pozostawiają w gestii obywateli.
Odblaski, kamizelki i inne elementy poprawiające bezpieczeństwo, gdyby zostały narzucone przez państwo, zostałyby przez część społeczeństwa odebrane jako kolejna represja i ucisk z jego strony, choć wcale nie uważam, że jest to zły pomysł. Po prostu obywatele muszą być świadomi zagrożeń na nich czyhających w otaczającym ich świecie (czad w domu, auta na drodze, kleszcze w lesie itp, itd) - nie mogą oczekiwać od państwa, że załatwi za nich wszystko. A w Polsce, niestety, takie są ciągle oczekiwania ze strony moich rodaków.
Ciekawe ilu ludzi jeździłoby bez pasów, gdyby nie było takiego przepisu. A ilu więcej rozmawiałoby przez telefon. Przykładów można by mnożyć bez liku.
Jeżdżę ostatnio Autostradową Obwodnicą Wrocławia i główne spostrzeżenie to niechęć do prawego pasa - ludzie wbili sobie do głowy, że jest on przeznaczony tylko dla ciężarówek. Efekt jest taki, że prawym pasem jedzie ciężarówka z prędkością około 90kmh (tak jedna na 400-600 metrów), środkowym jakiś matoł jedzie z taką samą prędkością, a wszyscy, którzy chcą go wyprzedzić, muszą zmienić aż dwa pasy, co przy prędkości 140kmh może być niezbyt bezpieczne. Jak spytałem koleżanki dlaczego tak jeździ to powiedziała, że ona za ciężarówką jechać nie będzie.
W dodatku każdy dłuższy dystans można pokonać bezpłatną autostradą.
Zastanów się też ilu widziałeś nieoświetlonych rowerzystów i pieszych idących drogą po zmroku. Ile nieoświetlonych maszyn rolniczych.
Ilu pieszych wchodzących na jezdnie nie rozglądając się.
Jesteś nauczycielem to zapewne wiesz jaki jest poziom edukacji z zakresu ruchu drogowego w naszym kraju.
Mój czteroletni syn w zakresie ruchu drogowego jest wstanie zakasać większość kolegów i koleżanek mojej 11 letniej córki.
O czym to świadczy?
Wciąż uczy się dzieci sterty niepotrzebnych rzeczy, regułek które i tak zaraz zapomną, rozwiązywania beznadziejnych testów, a wciąż nie uczy się ich myślenia i rzeczy potrzebnych w życiu na co dzień.
Zamiast na fizyce uczyć dzieci bzdurnych regułek, które mogą bez problemu znaleźć w internecie, które większości z nich się nigdy nie przydadzą, które większość z nich za chwilę zapomni, może lepiej byłoby ich nauczyć czegoś sensownego, pokazać jak działa fizyka w praktyce, co dzieje się z ludzkim ciałem podczas wypadku i wytłumaczyć dlaczego. Pokazać zastosowanie praw fizyki w życiu codziennym w tym w ruchu drogowym.
Ale po co?
Lepiej przecież oczekiwać, że polskie dzieci urodzą się geniuszami i wszystkiego nauczą się same.
A prędkość - faktycznie zabija, tylko w naszym kraju jest jeden problem.
Kierowcy, bardzo źle wyedukowani, zdobywają doświadczenie w ruchu drogowym, ucząc się praw fizyki na własnych błędach.
To tak jakby brać ludzi z ulicy co nigdy karabinu nie trzymali, zrobić im kilkugodzinne szkolenie z jego obsługi i wysyłać ich na misje, a potem się dziwić, że sobie nie radzą.
W Polsce na drogach giną ludzie. Wielu z nich popełnia błędy.
Ale póki co największą winę za śmierć większości z nich ponosi ustawodawca, który kompletnie nie radzi sobie z organizacją ruchu drogowego w naszym kraju, a przepisy ustala tak by mieć "czyste ręce", a nie by faktycznie było bezpiecznie.
Mamy beznadziejną infrastrukturę, a tu zablokowano pomysł z odblaskami, który mógł naprawdę zmniejszyć ilość ofiar śmiertelnych w ruchu drogowym. Bardzo wiele ofiar to piesi, a wielu z nich ginie po zmierzchu poza terenem zabudowanym na nieoświetlonej drodze.
Patrząc na takie działanie, jak mamy uwierzyć, że ustawodawcy choć w minimalnym stopniu chodzi o bezpieczeństwo, a nie o wyciąganie pieniędzy od kierowców?
A co do krytyki policji.
Jak przestaną stać na dwupasmówkach gdzie jakiś mądry inaczej urzędnik ustawił beznadziejny znak, a zaczną stać w pobliżu szkół, przedszkoli, placów zabaw i innych niebezpiecznych miejsc, gdzie wprawdzie trudno zarobić, ale można znacznie poprawić bezpieczeństwo, to większość z nas nie będzie ich krytykować.
Niestety, ale w Polsce poruszając się miedzy miastami co chwile trafiamy na teren zabudowany i choć to wciąż DK to mamy co chwile ograniczenie do 50 km/h, a często nawet do 40.
W takim tempie nie da się przejechać dłuższej trasy, obserwując pilnie tysiące beznadziejnie poustawianych znaków. Zmęczenie to też element znacznie zwiększający niebezpieczeństwo wypadku, niestety rzadko ujmowany w polskich statystykach.
Dopóki nie zmieni się w Polsce mentalność i podejście władz, dopóty nie będzie bezpiecznie.
Najpierw edukacja, potem wymagania.
Najpierw sensowne przepisy, potem ich egzekwowanie.
A u nas, jak zwykle wszystko na odwrót.
http://ddz.doba.pl/?s=subsite&id=33343&mod=1
Przestańmy się oszukiwać - Polacy jeżdżą za szybko w stosunku do umiejętności swoich i innych użytkowników drogi.
Co do stania z suszarką w krzakach - jak byłem w Dreźnie ostatnio, to kumpel przejechał przez skrzyżowanie i miał 58 na 50. Jeden radiowóz cykał foty, drugi 200 metrów dalej zatrzymywał i kasował po 30 (lub więcej) Euro. I jakoś nikt nie nazywał tego polowaniem na frajerów i łataniem budżetu centralnego.
Ty masz jakąś obsesję na punkcie prędkości w każdym przypadku - niezależnie od okoliczności zawsze będzie jeden slogan jak pierwszego lepszego krawężnika z drogówki : "prędkość", a totalnie nie dociera do ciebie, że chociażby auto miał bardzo leciwe, pewnie niesprawne, albo nie do końca sprawne + przecenił jego znikome możliwości + być może jeszcze przecenił swoje możliwości - nie neguję, ze przekroczył też prędkość -dokładnych okoliczności wypadku nie znamy, a ty już zakładasz, że skoro droga hamowania 40 m to musiał zapier....niewiadomo ile, a taki stary gruchot mógł w ogóle przecież nie mieć hamulców, albo takie ledwo zipiące...., poza tym tak stary, "spróchniały" wóz po prostu się rozpada po spotkaniu z drzewem nawet przy tej nieszczęsnej 70-tce na liczniku.....Jest szereg przyczyn wypadków, o których już wspomniano poniżej, a nie tylko i wyłącznie twoja obsesja w postaci prędkości.....Jedno jest pewne: powinieneś być krawężnikiem w drogówce, bo stanie w krzakach z suszarą byłoby z pewnością twoją pasją, której byłbyś oddany do emerytury
Nie stawiajmy jednak wyroku, nie bedac ekspertem w danej dziedzinie.
Jako ratownik medyczny, czesto przyjezdzalem na miejsce wypadku - jak sie okazywalo to samo miejsce. Zazwyczaj z koszmarna nawierzchnia, zle wyprofilowanym zakretem czy blednym oznaczeniem.
Policja jednak zawsze orzekiwala oklepane "niedostosowanie predkosci".
Mowisz, ze nawierzchnia jest w tym miejscu po remoncie, mozliwe. Ostatnim razem bylem tam jeszcze przed remontem.
Jednak sa miejsca w Polsce, gdzie stawia sie znak i po klopocie.
Nadszedl juz chyba czas, w ktorym kierowcy i nie tylko zaczeli rozliczac wladze z dbalosci o bezpieczenstwo i infrastrukture.
Ludzie nadal beda ginac w wypadkach. Jednak wtedy bedzie mozna mowic juz tylko o ich glupocie.
Poki co, mamy do czynienia z pazernoscia i niegospodarnoscia rzadzacych.
Przykro mi, że Policja tak Cie potraktowała, jednak winę za całość ponosi właśnie jeden z takich wariatów, który zapewne gnał na złamanie karku i zajechał Ci drogę. I właśnie na takie zachowanie na drodze nie mogę się zgodzić.
http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,14232462,Miala_pierwszenstwo__zginely_trzy_osoby__Ma_proces.html
Z mojej strony dodam tylko, że jak Polacy wyjeżdżają do Czech, Austrii, Niemiec, Szwajcarii i innych krajów Europy Zachodniej, to jeżdżą zgodnie z przepisami. I wynika to chyba z wysokich kar finansowych, jakie nakładane są w razie złapania przez Policję. U nas, nasi rodacy robią na drodze burdel i cyrk w jednym, doprowadzając do wielu niebezpiecznych sytuacji (z własnej winy w przynajmniej 90%), z których wiele kończy się niestety w szpitalu lub kostnicy. A potem wszyscy narzekają na drogi, drzewa i zrządzenie losu. Na drodze, niestety, samochód jest tylko narzędziem i to niezwykle niebezpiecznym, jeśli trafi w ręce osoby, dla której przepisy to coś w rodzaju wskazówek a nie nakazów i zakazów.
Stala sie tragedia, czlowiek nie zyje, a media trabia o niedostosowaniu predkosci do warunkow drogowych czy niesprawnym pojezdzie.
Dzieje sie tak, bo tak najlatwiej.
Znam ten temat od podszewki.
Przyklad moj. W2001 roku mialem wypadek, poza terenem zabudowanym. Drugi uczestnik ruchu drogowego zepchal mnie na skraj drogi, gdzie jezdnia byla uszkodzona. Uszkodzilo to moje zawieszenie, stracilem kontrole nad pojazdem i uderzylem w drzewo.
Sprawca zbiegl z miejsca zdarzenia.
Policja orzekla moja wine. Stwierdzajac: niedostosowal predkosci do warunkow drogowych. F**K!!! Jechalem 60 km/h (klasycznym samochodem Citroen GSA)!!!
Ale statystyki sie zgadzaja.
Mozliwe, ze doszlo do tego wypadku z ewidentnej winy kierowcy, moze nie.Tego sie nie dowiemy.
Juz wladze i sluzby wszelkiej masci (m.in. zarzadca drogi) dopilnuja, by nie bylo pola manewru dla jakiegokolwiek prawnika rodziny denata.
Jednak jak ustalą iż jechał 80 km/h to wszyscy wiemy jaka będzie oficjalna przyczyna wypadku .
Choć w tym przypadku nawet jeśli przekroczył prędkość, miało to raczej drugorzędne znacznie.
Ale rzeczywiście o przekroczeniu prędkości nic nie ma.