Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Renault Megane Silver
»
Przygotowanie klimatyzacji dla alergika
Wpis w blogu auta
Renault Megane
Dodano: 10 lat temu
Blog odwiedzono 988 razy
Data wydarzenia: 24.04.2014
Przygotowanie klimatyzacji dla alergika
Kategoria: serwis
W tym roku poddałem klimatyzację gruntownemu przeglądowi
- sprawdzono i uzupełniono czynnik(minimalne ilości) stan ok
- wyczyszczono ultradźwiękow układ parownika
- wymiana filtra kabiny
Skomplikowanie czynności dostępu do filtra wymyślało chyba stado "wysoko wyspecjalizowanych i wykwalifikowanych inż. budowy maszyn kosmicznych"
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Kiedyś jak kupowałem część oryginalną, płaciłem konkretną kwotę i dostawałem za to jakość.
Teraz fabryka stara się na tyle skomplikować produkt by był trudny do wytworzenia bez linii produkcyjnej.
Przede wszystkim, dlatego iż jest to produkt kiepskiej jakości choć wciąż nie jest tani. Jednak jeśli żaden rzemieślnik nie będzie wstanie go wyprodukować to nie da się zweryfikować tego czy był on wykonany najlepiej jak się da za tą cenę.
Jeśli natomiast rzemieślnikowi się uda taki produkt wyprodukować to w 9 na 10 przypadków będzie to produkt znacznie wyższej jakości niż ten opracowany w fabryce i w dodatku tańszy.
A jeszcze w latach 90' te proporcje były odwrotne w przypadku jakości.
Nawet przykład zwykłych głupich uszczelek do myjek.
Jak kupuje oryginalne to często muszę kupić kilka zestawów, bo szansa na to iż ten pierwszy wytrzyma dłużej niż miesiąc jest znikoma.
Tylko dlatego, że wg. producenta należy wymienić cały zawór.
Jeśli natomiast rozmiar jest taki, iż mogę te uszczelki dorobić to zapłacę za nie mniej. W dodatku mogę kupić jeden zestaw i spać spokojnie. Wytrzymają co najmniej rok.
Co do płytek to obecnie jest to układ sterujący pracą myjki.
Decyduje o wszystkim. Np. jak włączasz włącznik to zamiast jak kiedyś załączać przekaźnik, który załączał silnik i drugi co załączał pompę teraz wszystkim steruje płytka elektroniczna.
Maszyna wciąż działa tak jak 20 lat temu, zmienił się tylko system sterowania.
Jak padnie jeden opornik nie uruchomisz maszyny i nie wymienisz opornika.
Jak uszkodzeniu ulegał przekaźnik, to wymieniałeś przekaźnik i wszystko było dobrze.
Sens płytki jest taki, że nie wymienisz samodzielnie oleju, bo elektronika i tak zablokuje Ci maszynę. Musisz wyzerować sterownik. Jak braknie ropy to maszyna się wyłączy.
No bo przecież bez tego nie zauważyłbyś świecącej się kontrolki paliwa i nie zauważył, że maszyna przestała grzać.
Faktycznie jest to niezbędne.
W dodatku tak jak napisał Marcin, zawsze byli ludzie skłonni zapłacić więcej by dostać lepszą jakość.
Wciąż są tacy ludzie, tylko nie ma już dla nich alternatywy.
Ja np. zapłaciłem znacznie więcej za pralkę, wierząc iż będzie lepszej jakości, bo nie lubię jej wymieniać.
Wolałbym zapłacić 5 razy więcej, żeby działał 5 razy dłużej. Niestety nie jest lepszej jakości, mimo iż kosztowała znacznie więcej. Za co więc tyle zapłaciłem.
Pewnie za znaczek, za odpowiednią etykietkę.
Przecież mam energooszczędną pralkę, więc może za to?
Tylko ta pralka jest energooszczędna pod warunkiem używania programu który nie grzeje i nie pierze (nie pobiera proszku).
Czyli jeśli będę używał programu, który się do niczego nie nadaje to będę mógł zaoszczędzić na prądzie.
Super, chyba powinienem być szczęśliwy, jakiś inżynier musiał naprawdę bardzo długo nad tym myśleć by wymyślić coś tak genialnego.
Bo oczywiście na każdym innym programie zużywa dokładnie tyle samo prądu co każda inna pralka wyposażona w silnik i grzałkę o tej samej mocy. Cudów nie ma.
Tak samo odkurzacze. Nie wymienne, krótkie szczotki. To powiedz mi czemu to ma służyć jak nie temu by ten odkurzacz nadawał się na śmietnik po określonym stosunkowo krótkim czasie.
Czy to wg. Ciebie też mit, bo gdyby szczotki były dłuższe to odkurzacz pewnie byłby kilka razy droższy w produkcji.
Teraz już ta technologia wchodzi do myjek.
I mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie.
Czemu wg. Ciebie miało służyć przeniesienie awaryjnego rozrządu w silniku BMW(bez rozwiązania problemu, którym jest niska jakość materiałów i który potrafią rozwiązać polscy mechanicy w szopie) na stronę skrzyni biegów, jeśli nie utrudnieniu jego ewentualnych napraw?
Co do plytek – nie wiem o jakie plytki chodzi, zalezy od zastowania, nie mam kompetencji jezeli chodzi o problematyke integracji. Powiedzialem tylko, ze w swietle mojego 10-letnim doswiadczenia w branzy polprzewodnikowej, sztuczne postarzanie to mit.
A w ogole to nie wiem skad wyciagasz tak daleko idace wnioski? Z tego co napisalem??? Grubo, ale to bardzo grubo sie mylisz. A wiekszosc Twoich wywodow nie ma zwiazku z tematem, wiec nie bede komentowal, bo sie wlasciwie pogubilem i nie wiem o co Ci chodzi.
Gdyby temat byl rentowny, to na pewno ktos by to wykorzystal. Chociaz moim zdaniem produkowanie samochodow tanich i prostych (np. Logan) to wlasnie krok w ta strone.
Co do bezpieczenstwa, obecne testy to totalna sciema i kazdy kto choc troche interesuje sie motoryzacja powinien sobie z tego zdawac sprawe.
testy paliwozernosci to inna para kaloszy. co by sie stalo, gdyby okazalo sie nagle ze samochody nie spelniaja zadnych oficjalnych norm? smiem twierdzic, ze obecne wyniki testow moze nie maja nic wspolnego z rzeczywistoscia, ale sa w interesie klienta (a przynajmniej jego portfela).
ale to temat na inna dyskusje.
I ciągle ich przybywa.
Ciągniki siodłowe i owszem kupują nowe, auta osobowe nie.
Znam tez takich co kupili i bluźnili na czym świat stoi.
Jeden z moich klientów fan Mercedesa, po ostatnim swoim zakupie znienawidził markę i przesiadł się na hybrydowego Lexusa.
Wciąż użytkuje ciągniki siodłowe tej firmy, ale osobówki już na pewno nigdy nie kupi.
Co do płytek, nie wmówisz mi iż są niezbędne.
Ich poziom skomplikowania też niczemu nie służy, poza zwiększeniem ich awaryjności.
I jakoś trudno mi uwierzyć iż kilka układów scalonych, kilkaset oporników jest tańsze niż jeden układ scalony kilka oporników i kilka przekaźników.
A naprawa jest nieopłacalna, bo taka ma być, tak konstruuje się płytkę.
No chyba, że chcesz mi wmówić iż nie warto wymieniać opornika za parę groszy, bo użytkownikowi bardziej się opłaca wymienić płytkę za 2 tys.
Tylko to drugie rozwiązanie jest zbyt niezawodne i zbyt łatwe w naprawie.
Nowe maszyny nie są tańsze niż te 10 lat temu, i tak jak pisałem nie mają wcale lepszych parametrów.
Dlatego coraz więcej ludzi decyduje się na teoretycznie nieopłacalną reanimację starych maszyn, które po remoncie są wstanie wytrzymać znacznie dłużej niż nowe.
Pamięta ktoś ile kosztował 25 lat temu TV, a 10 lat temu nie kosztował wcale więcej niż teraz.
Masz rację klientów nie zachęca się niższą trwałością, ich się zmusza niższą trwałością do wymiany na nowe.
Kto wymienia pralkę bo wszedł nowszy model, lodówkę i tak dalej.
Większość ludzi pewnie nawet w Polsce byłoby na to stać tylko poco?
A co ona lepiej wypierze?
A może zrobi loda?
Co najwyżej szybciej się popsuje.
Każda następna moja pralką wytrzymywała krócej.
To samo dotyczy TV czy laptopa.
I to samo dotyczy aut.
Nikt nie chce auta co potrafi stwarzać problemy już podczas gwarancji.
Co z tego, że nawet naprawią Ci za darmo jak nie dotrzesz na umówione spotkanie i musisz czekać 3 godziny na lawetę, załatwiać mnóstwo papierkowych formalności. Naprawdę uważasz iż tego oczekują klienci?
Skoro jesteś inżynierem i tak myślisz, to teraz już rozumiem skąd te wszystkie buble.
Widać wystarczyło wmówić inżynierom iż robią kawał dobrej roboty i spełniają marzenia reszty społeczeństwa, tworząc tanie jednorazowe śmieci.
Co do jeżdżenia starym samochodem, tak coraz więcej osób woli stare auta niż te nowe jednorazowe samochodopodobne buble.
Oczywiście pewnie nie za oceanem gdzie ludziom stosunkowo łatwo można wmówić wiele rzeczy, ale w Europie tak.
Co do tych Octavii Tour, to jedna z Niemieckich firm kupiła 500 egzemplarzy na raz.
Piszesz iż przestaje się je produkować jak przestają się sprzedawać.
Cóż dealerzy w Polsce z tego co wiem są innego zdania i kiedy wycofywano z oferty ten model robili tak duże zapasy jakie tylko byli wstanie.
Wracając do maszyn, to pomijając już te super tanie płytki za 2 tys., które wg. Ciebie są tańsze od przekaźników i konieczne (nie pojmuje do czego) to wytłumacz mi jak to jest, że polski rzemieślnik jest wstanie wykonać wiele części taniej i solidniej niż firma produkująca te maszyny.
To tak samo jak z odzieżą.
Zobacz na podróbki.
Koncern taniej kupuje bawełnę, mniej płaci pracownikom, taniej wychodzi go transport, a mimo wszystko Ci co podrabiają odzież finalny produkt sprzedają taniej i jeszcze na tym nieźle zarabiają.
A co w tym wszystkim złego?
To, że złoża naturalne się kiedyś wyczerpią, bo są nadmiernie i coraz częściej niepotrzebnie eksploatowane, tylko dlatego, że paru inżynierom wmówiono iż tak trzeba dla dobra pozostałych. To, że to wszystko trafia później na wysypisko, a mogło by służyć choćby w innych biedniejszych krajach poprawiając w nich standard życia.
Można by tak długo, ale z doświadczenia wiem iż raczej nie ma to sensu.
Ty wiesz swoje ja swoje i raczej tak już zostanie.
Myślę, iż dla Ciebie nawet spisek żarówkowy to fikcja i wymysł dziennikarzy.
Co do plytek ale przy obecnym stopniu upakowania elementow w ukladach elektroniczncyh, miliardach tranzystorow na plytce, strukturach wielopoziomowych ze sciezkami kilkudziesiecionanometrowymi trudno mi sobie wyobrazic, by ktos chcial cos wymieniac samodzielnie. W fabryce IBMa niedaleko mnie jest caly wielki dzial zajmujacy sie integracja. Pracuja tam ludzie, ktorzy zajmuja sie tylko aspektami packagingu; doborem materialow, niedopasowaniem cieplnym, naprezeniami, kompatybilnosci procesowej, aspektami termicznymi itd. Latwo sobie wyobrazic sytuacje gdy cos pojdzie nie tak. Nawet niekoniecznie z winy procesu czy designu (czytaj: intencji projektantow), same materialy bywaja zwykle niedoskonale. Nawet na poziomie plytki PCB, gdy zawiedzie jeden element, pociaga to za soba awarie innych. A testy i ewentualnie naprawa ( o ile sa w ogole mozliwe) sa po prostu nieoplacalne. A i owszem dzisiejsze uklady, rowniez te sterujace w maszynach, sa tansze w produkcji i maja wieksze mozliwosci. Pamieta ktos ile kiedys kosztowal samochod? Albo telewizor? Kiedys sie zbieralo na to pol zycia. A ile sie zbiera teraz?
Nie zgadzam sie, ze klientow "zacheca sie" nizsza trwaloscia i ze wola stare samochody. No chyba ze ich nie stac na nowsze. Ciekawy jestem ilu to tych Niemcow przyjechalo do Polski po te Astry Antyk. I dlaczego nie widac kolejek przed salonami Lady i innych zabytkow dzisiaj produkowanych. Jedyne z czym sie zgadzam, to to o decyzji o zaprzestaniu produkcji tych modeli, bo nie generowaly one odpowiednio duzych zyskow. Wystarczy spojrzec na wykresy sprzedazy. Model zmienia sie wtedy, gdy sprzedaz siada, logiczne.
W Kanadzie z reguly przy nowych samochodach dostaje sie gwarancje. np. Kia oferuje gwarancje 5 letnia typu bumper-to-bumper. A sa i dluzsze, np. ostanio testowalem Legacy GT z 2005 roku, ktore nadal mialo wazna rozszerzona gwarancje na uklad jezdny (i w jej ramach wymieniony niedawno silnik na nowy). Klienta nie interesuje co sie zepsuje – to jest problem firmy. Zreszta, wiekszosc ludzi bierze auta w leasing na 3-4 lata. Pozniej oddaja i biora nowy. Wiec w czym problem?
Nie nie twierdze ze byl zly. Po prostu wiekszosc klientow koncernow chce czegos innego. A koncerny nie produkuja aut dla amatorow uzywanych aut.
Gdybys dzisiaj probowal zrobic taki samochod, by wyszlo cos byc moze cos bardziej trwalego, ale niekoniecznie spelniajacego oczekiwania klientow. Musialbys uzyc wiecej materialow, bardziej energozernych procesow produkcji mialbys samochod ktory jest wolniejszy, mniej wydajny energetycznie, gorzej wyposazony, ktory gorzej wypada w testach zderzeniowych (masa nie sprzyja dobrym wynikom w obecnych testach, a standardy bezpieczenstwa musialbys utrzymac) itd. Koszty produkcji bylyby wyzsze. Albo bys musial zmniejszyc swoja zyskownosc, albo przerzucic koszty na klienta. Czyli mialbys produkt zupelnie niekonkurencyjny.
to umyj, albo skieruj nawiew w inna strone
Zresztą to dotyczy nie tylko motoryzacji.
Dla przykładu w maszynach wysokociśnieniowych sterowanie elektroniczne jest całkowicie zbędne.
Jednak skoro już jest powinno dać się naprawić, jeśli faktycznie masz racje.
Tymczasem płytki elektroniczne są tak zalewane i tak łączone by nie dało się na nich nic wymienić.
Efekt jest taki, iż na płytce spali się opornik, który w sklepie kosztuje 2 zł, a trzeba wymienić płytkę za 2000 tys. zł.
To raczej nie jest zrobione dla dobra klienta, a tym bardziej nie jest tym czego klient oczekuje.
Kiedyś maszyny nie miały w ogóle elektroniki. Potem miały proste i łatwe w naprawie układy elektroniczne. Obecnie mają zalewane i skomplikowane płytki sterujące.
Czy uważasz, że dzięki temu są tańsze w produkcji, wydajniejsze, lepsze?
Nie, są jedynie droższe w eksploatacji i znacznie szybciej muszą trafić na złom zanieczyszczając środowisko, gdyż ich naprawy przestają się po kilku latach opłacać.
Tak samo jest z samochodami.
Być może za oceanem faktycznie klient oczekuje coraz to tańszej i nowszej jednorazówki.
Wystarczy mu odpowiednia reklama i marketing.
Masz rację iż GM, które jako pierwsze wprowadziło tą metodę odniosło sukces - za oceanem.
Natomiast w Europie, to się nie udało.
Zauważ iż z początku próbowano "zachęcić" europejskich klientów częstszą zmianą modelu i słabszą blachą (np. w124 czy Golf 3).
To jednak się nie udało. Większości europejskich klientów nawet pojawiająca się korozja nie przeszkadzała na tyle by
zmienili auto na nowe.
Dlatego wprowadzono odpowiednie przepisy oraz "nowoczesne rozwiązania" mające za zadanie generować tak duże koszty by klientowi bardziej opłacało się kupić nowe auto, czyli de facto zmusza się go do podjęcia jedynej słusznej decyzji.
Zresztą to właśnie z tego powodu wycofuje się starsze modele z rynku.
Wyobraź sobie, iż w momencie kiedy Octavia Tour czy Astra Classic przestały być dostępne na rynku niemieckim(bo przecież bogaty klient oczekuje nowoczesnych rozwiązań), a były dostępne na rynku polskim jako rynku rozwijającym się, Niemcy przyjeżdżali do polskich salonów i kupowali te auta, których przecież mieli nie chcieć.
Prawdopodobnie to wpłynęło na przyspieszenie decyzji o zaprzestaniu produkcji tych modeli, nie generowały one odpowiednio dużych zysków.
Obecny system, niestety zaczął zjadać swój własny ogon, wolny rynek oparty na konkurencji przestaje istnieć(nikt już się nie przejmuje iż klient kupując auto danej marki się rozczaruje i pójdzie do konkurencji, to samo jest z komputerami, telewizorami i innymi sprzętami).
Koncerny wiedzą iż klient nie ma wyboru, "u konkurencji" przecież dostanie to samo i znów się rozczaruje.
Jest szansa, że wróci, a jak nawet nie, to do Nas trafi przecież rozczarowany klient innej korporacji.
Wszystko robi się niby dla środowiska (np. nowy zabójczy czynnik klimatyzacji), tymczasem efekt jest odwrotny. Degradujemy środowisko zużywając mnóstwo zasobów naturalnych i zaśmiecamy je, tylko po to by system nie padł.
Zobacz np. BMW i problemy ze sławetnym dieslem 2.0
Kiedy modernizowano silnik, zamiast rozwiązać istniejące problemy, postanowiono jeszcze bardzie utrudnić eliminowanie istniejących problemów, przenosząc awaryjny rozrząd na stronę skrzyni biegów.
Chcesz mi powiedzieć iż inżynierowie BMW nie potrafili sobie z tym poradzić?
Przyznasz, że to trochę dziwne, skoro potrafili ten problem rozwiązać polscy adepci zawodówek.
Czyli jednak ten silnik ma się psuć. BMW po prostu akceptuje to, iż silnik może nadawać się na złom już po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów.
To tak samo jak z filtrami cząstek stałych.
Też raczej trudno uwierzyć iż ktoś tak bardzo się pomylił i nie był wstanie przewidzieć konsekwencji.
W efekcie coś co niby ma być dla dobra środowiska stało się jego zmorą.
Przecież źle eksploatowane silniki z filtrami cząstek stałych generują znacznie większe szkody dla środowiska niż gdyby tych filtrów nie miały.
A jednak nie wycofano się z tej decyzji, bo jest to doskonały sposób zmuszania ludzi do zmian samochodów.
A przecież wg. Twojej teorii klienci sami chcą zmieniać te auta.
Przecież oni oczekują coraz nowszych i tańszych modeli, więc skoro je dostają to przecież bez tych wszystkich rozwiązań i przepisów, bez tych kosztownych awarii powinni lecieć do salonu po nowy.
Czym wiekszy stopien komplikacji, tym wieksza szansa wystapienia usterki, proste.
Ja na to patrze troche inaczej.
W latach 80 i 90 samochody byc moze byly trwalsze, bo byly zbudowane z wiekszym zapasem bezpieczenstwa. To sie nazywa „over-engineering”. Po prostu nie bylo metod by przewidziec wystarczajaco dokladnie zachowanie dosc skomplikowanego ukladu jakim jest samochod.
Przykladowo, gdy masz jechac tramwajem i wiesz ze podroz zajmuje miedzy 25 a 40 minut, skasujesz dwa bilety 30 minutowe (zakladajac, ze musisz to zrobic od razu po wejsciu). Jezeli bys wiedzial, ze podroz zajmuje dokladnie 28 minut, skasowalbys tylko jeden bilet 30 minutowy i zaoszczedzil pieniadze.
Obecnie wcale nie ma gwarancji, ze kupujac drozszy samochod, bedzie on lepszy jakosciowo, w sensie trwalszy. Placisz za wyposazenie, rozwiazania techniczne, tzw. prestiz (firmy na drozszych samochodach zarabiaja wiecej), materialy, ale nie masz gwarancji, ze kupiony mercedes S klasy pojezdzi dluzejniz C klasy. To klient wymaga, by samochody byly coraz bardziej nowoczesne i tansze, a nowosci wprowadzene coraz szybciej. Firmy tylko staraja sie sprostac wymogom klientow. Nie robia tego by zarabiac krocie, ale by pozostac w biznesie.
http://www.auto-swiat.pl/uzywane/najwieksze-awarie-elektroniki-top-10/t3erq
Obecnie przy produkcji, a takze w uslugach, wykorzystuje sie systemy, filozofie oraz standardy ktore powstaly by poprawic produktywnosc, zmaksymalizowac zyski i poprawic jakosc produktow (Lean manufacturing, Six Sigma, Kaizen, Kanban, Toyota Production System, normy ISO, itd.). Praktycznie kazda nowoczesna firma musi wdrazac te praktyki by pozostac konkurencyjna. Tam nie ma mowy o postarzaniu produktow.
Ja sam pracowalem nie tylko nad ogniwami slonecznymi, ale tez opracowywalem rozwiazania dla branzy telekomunikacyjnej i biomedycznej. Zawsze myslalem o tym, zeby dzialalo jak najlepiej i jak najdluzej, ale tez by bylo latwe i niezbyt drogie w produkcji. Moi koledzy dzialaja w praktycznie wszystkich branzach wykorzystujacych uklady polprzewodnikowe i maja podobne zdanie do mojego. Zreszta, pogadajcie na ten temat z osobami odpowiedzialnymi za zarzadzanie jakoscia we wlasnych firmach
Niestety proces zaprogramowanego postarzania produktu i jego komplikowanie to domena naszych czasów i na razie nic nie wskazuje na to by się coś zmieniło.
Zawsze sie zastanawiam jak to jest. Bo jak od ponad 10 lat robie po laboratoriach jako inzynier procesu opracowujac procesy fabrykacji urzadzen polprzewodnikowych, to jak babcie kocham, jeszcze nigdy sie z tym nie spotkalem. A wrecz przeciwnie, w branzy w ktorej ostatnio pracowalem (pozyskiwanie energii slonecznej) inzynierowie i naukowcy sie modla, by uklady dociagnely do tych 25 lat, ktore musza pracowac by inwestycje sie zwrocily, bo inaczej branza by poszla z torbami. A wlasciwie modlili sie, dopoki branza nie poszla z torbami. Ale nie mialo to nic wspolnego z tzw. planned obsolescence.