Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog kierowcy wiesuaf
»
Reanimacja Gieniasa, czyli życiorys motocykla GN 125
Wpis w blogu użytkownika
wiesuaf
Dodano: 12 lat temu
Blog odwiedzono 7830 razy
Data wydarzenia: 09.04.2012
Reanimacja Gieniasa, czyli życiorys motocykla GN 125
Kategoria: inne
Po pierwsze: Motórzyści są, byli i będą.
Po drugie:
"Kult motóra
lepszy niż skóra
lepszy niż wino
lepszy niż seks z dziewczyną"
Ale zacznijmy od początku:
W maju 2009 roku, dzień po zdaniu prawa jazdy na kategorię A1, zostałem posiadaczem mojego "wymarzonego" motocykla - Suzuki GN 125. Został kupiony na zasadzie: Jedzie, hamuje, światła działajo, nic nie cieknie. BIEREM! Tak oto wtedy stałem się posiadaczem rzeczy podobnej do kobiety - z jednej strony bardzo satysfakcjonującej (mimo małych możliwości ) a z drugiej bardzo trapiącej i nie dającej spać w nocy. Motocykl od samego początku sprawiał problemy: a to coś gruchotało, a to heble kiepsko chodziły a to tamto a to to. Jednak jakimś cudem przez prawie półtora roku jazdy udało mi się naklepać nim 10 tys kilometrów.
Aż do końca sierpnia 2010. Wtedy też udało mi się urwać kolektor wydechowy 2cm od cylindra. Podczas jazdy po prostu odpadł majestatycznie przecierając swoją gorącą rurą po mojej niczym nieosłonionej nodze (krótkie spodenki, na dworze prawie 35C) wprost na zjazd z łazienkowskiej na wisłostradę w stronę gdańska. Potem został oddany do artysty, który nowy wydech przyspawał do cylindra zamiast go przykręcić i ogólnie mój "Gienias" nie miał łatwego życia. Był źródłem warszawskiego smogu, pobierał ok 1l oleju silnikowego na 150-200km jazdy. Z rury wydechowej majestatycznie ciągnęła się biało-niebieska chmura, skutecznie utrudniając pościg za tak szybkim motocyklem (prędkość maksymalna ok 90km/h z górki).
Od sierpnia 2010 roku motocykl w sumie tylko stał, wydech odpadał jeszcze kilka razy. Zniechęciłem się do niego, za karę spędził całą zimę pod chmurką pod blokiem. Wakacje 2011 spędził smutnie patrząc się na otoczenie, nie został nawet odpalany (nie wyciągnąłem akumulatora na zimę, kompletnie umarł). Jednak ze względu na fachowość mojego "teścia", który jest ślusarzem, byłym mechanikiem samochodowym i ogólnie MacGyverem, postanowiłem zawieźć go gdzieś we wrześniu 2011 przyczepką na jego ostatnią drogę, przed operacją na otwartym sercu.
Operacja na otwartym sercu trwała prawie rok. Aż do ostatnich tygodni. Przypływ gotówki, wynikający przez rozpoczęcie przeze mnie pracy szybko wpłynął na przebieg operacji i niezbędne części mogły zostać zakupione. Ale z tym też nie było problemu, po rozebraniu silnika okazało się że pobór oleju bierze się z przetartego pierścienia olejowego. Oryginalne pierścienie w salonie suzuki - 230zł(!). Po internecie nie ma, dorabianie pierścieni w Warszawie na placu Grzybowskim "panie tu już nie dorabiajo", za to w łodzi stwierdzili że "Jak to się krynci wyżej jak łosiem tysiency to ja nie robie!". No i zostałem na lodzie. Kolejnym krokiem było poszukiwanie gotowego zestawu, czyli tłoka wraz z pierścieniami i sworzniami. Niestety w Polsce dostanie takiego zestawu BEZ nadwymiaru jest po prostu niemożliwe! Tłok musiałem zakupić na anglijskim ebayu. Potem zakupiłem kompletny układ napędowy (z nadzieją na zapyerdalanie (80km/h) kupiłem troche "szybsze" przełożenia).
Po zakupie części kolejnym etapem było ponowne złożenie silnika, co po prawie rocznej przerwie wcale nie było takie proste. Nie obyło się też bez drobnych komplikacji, ale po paru godzinach walki udało się złożyć silnik (w sumie to sam cylinder z głowicą i pokrywą zaworów). Jedyne uszczelki jakie udało mi się kupić to pod cylinder i głowicę, resztę uszczelek zastąpił chamski, czerwony silikon (poniekąd świetnie się sprawdza, wystarczy że podeschnie i nie przepuści za nic).
Po złożeniu cylindra, poza wydechem, pozostała generalna próba odpalania. Niestety nie obyło się bez samostartu, ale jakoś się udało (zdjęcie cylindra bez wydechu - wprawne oko wychwyci "marchewę" z cylindra ). Po tygodniu teściu zajął się złożeniem wydechu do kupy i przymocowaniem go, ja za to zabrałem się za składanie "góry", czyli baku, siedzenia, zmiana kierownicy na prostą (tamta była niby czoperowa).
Zakupiłem też nową baterię, która, jak się okazało, była pusta i została do mnie wysłana bez elektrolitu. Ale jakiś czas potem elektrolit udało się kupić, bateria została zalana i motocykl odpalony. Wszystko w miarę gra, poza wariującym gaźnikiem(prawdopodobnie zawiesza się silniczek krokowy - czasami nie schodzi z obrotów).
PRÓBA GENERALNA, CZYLI PRZEJAŻDŻKA!
7 kwietnia 2012 roku, gienias finalnie złożony został wyprowadzony poza "salę operacyjną" i ledwo widzącym wzrokiem spojrzał na dawno nie widziany świat. Nieśmiało zakręcił, rozejrzał się za siebie, mrugnął światełkami i odjechał. Na początek 3km, coby nie przesadzać z nowym silnikiem.
Jednak wynikł problem - nie działają kieruneczki ;/. Dziś rano zabrałem się za czyszczenie styków (od kiedy go mam nie były ruszane). Udało mi się przeczyścić każdy zauważony styk, każde połączenie zostało ruszone, ale kierunki i tak nie działały! Nawet teściu przyszedł pomóc, ale po godzinie dalej nie było diagnozy, zabawy z miernikiem też nie podziałały. W końcu po ponad godzinie znaleźliśmy ostatni nie przejrzany styk - przerywacz... Przeczyszczeni go dało pożądany efekt! Kierunki w końcu działały jak należy, więc teraz wszystko chodzi na "tip top". Próbą generalną była 15km przejażdżka z miłością na plecaku do jej babcinego domu. Motocykl świetnie przeszedł próbę, niestety powrót pokazał znów problem z przerywaczem. Na szczęście parę minut później przyjechał kolega, motórzysta (rafal1020) i rozebrał przerywacz, kazał zedrzeć śniade ślady i przerywacz znów podziałał
Motocyklem właśnie wróciłem spod Grodziska do Warszawy. Bez przygód, na spokojnie jadąc 80-90(kręcąc do 8tys). Od jutra zaczyna się motórzenie.
Lewa w górę!
AKTUALIZACJA #1
Gienias w drodze na pracy, na zjeździe z dolinki służewieckiej na puławską zablokował tylne koło w trakcie przechyłu. Cudem unikając wypyerdzielenia się udało się zjechać na pobocze, gdzie po paru minutach dochodzenia "co się kutwa stało" został zepchnięty pod Orlen przy wyścigach i właśnie wyruszam skodą zapakować go do bagażnika i wraca do Makówki...
Ostatnia aktualizacja: 10.04.2012 09:10:04
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 18 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 26 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Ale słabość mam, kiedyś w ogóle nie interesowały mnie auta, a jedyne co chodziło mi w głowie to 2oo.
Ale jak narazie ten się znów rozmatrioszył, prawdopodobnie rozrząd poszedł....