Przyszedł ten dzień, w którym należałoby wreszcie przerejestrować "szczeniaka". Jako że termin gonił, dziś z rana postanowiłem odwiedzić wydział komunikacji. Jak to w urzędzie, pełno petentów, jeszcze więcej pracowników z kawą w ręku i tabliczką "Przerwa". Wreszcie miła i uprzejma Pani z punktu Ksero ( pozdrawiam ) wytłumaczyła co i jak. Czyli wniosek, ksero dokumentów, odpowiednie okienko następnie uiszczenie "symbolicznej" opłaty i z powrotem okienko rejestracji. Jakże uprzejma Pani, po sprawdzeniu wszystkiego wydała wniosek że moja prośba o przerejestrowanie samochodu jest słuszna a dokumentu są prawidłowo wypełnione. Otworzyła teczkę, włożyła dokumenty do niej, zabrała również metalowe tabliczki - rejestracje i wyszła. Po chwili wróciła już bez wcześniejszych atrybutów którymi ją uraczyłem. Wyciągnęła malutki świstek papieru, na którym zapisała moje Imię i Nazwisko i zakreśliła godziny, w których mogę odebrać nowe dokumenty - 14.45 do 15.15. I tu pojawił się problem, gdyż była godzina ok 9.20, a do pracy mam na godzinę 10.00. Z opowieści znajomych, wywnioskowałem że nowe "blachy" są wydawana od ręki. Jakież było moje zdziwienie, gdy wychodząc uświadomiłem sobie, że tak "defacto" przez te kilka godzin pozostaję bez auta, a raczej bez rejestracji. Po zasięgnięciu konsultacji, uświadomił mi również że bez blach nie powinienem poruszać się po drogach. A do pracy śpieszno. Jako że człowiek naoglądał się filmów, pośpiesznym krokiem ruszyłem z powrotem do uprzejmej Pani w punkcie Ksero z zamiarem odkupienia od niej dwóch kartek A4. Uraczyła mnie, wydając mi je bez żadnej opłaty! I znowu zdziwienie. Urząd i uzyskać coś bez opłat - a jednak się da
Niestety brakowało jeszcze markera by wyrysować stare numery - w tym pomogła Pani z agencji ubezpieczeniowej która mieściła się obok urzędu. Na szczęście z przyklejeniem już nie było problemu. Taśma klejąca była pod ręką, woziłem ją ze świadomością że na 100% wreszcie się przyda. I oto ta chwila. OK, wszystko jest. Teraz tylko przejechać trasę z punktu A do pkt B. Teoretycznie zajmuje ona ok 15 min. Praktycznie w moim stanie zajęła 45 minut. Jadąc ostrożnie, zwracałem uwagę na każde auto, by tylko nie trafić na "organ pościgowy". Pod koniec trasy, gdy pozostawało mi już tylko jedno skrzyżowanie, rondo, drugie skrzyżowanie i parking , przejeżdżając przez wspomniane pierwsze skrzyżowanie, kątem oka przyuważyłem radiowóz. No i się zaczęło. Mówię do siebie - wpadłem. Na szczęście za mną jechało auto i gdy radiowóz skręcił brak "blach" nie był widoczny. Ale... to nie mogło być takie proste. Na rondzie delikatny korek. Stoję jako pierwszy, za mną auto a następnie auto z funkcjonariuszami. Obserwuje ich. Nagle wrzucili kierunkowskaz lewy, i zaczynają wymijać. Pierw auto za mną, następnie i mnie. Świadom swojego czynu, opuściłem już szybę by mogli mi powiedzieć bym zjechał na pobocze gdy zatrzymali się na mojej wysokości. Nagle, ruszyli. Uff nie zauważyli i korzystając z uprawnień przejechali na wprost przez rondo. Na nieszczęście wjechali w uliczkę, w którą również i ja musiałem skręcić. Burza w mózgu, co tu zrobić. We wstecznym widzę jedzie tramwaj za mną. Szybki manewr do prawej strony, z taktem jednak by się nie rzucać w oczy i by tramwaj mnie wyprzedził. Zabieg się udał, a ja jak najszybciej dojechałem i zatrzymałem się za tramwajem tak blisko by nie było widać przodu. Zapaliło się wreszcie zielone. Ruszyli, za nimi tramwaj no i ja. URATOWANY, pojechali dalej a ja wjechałem do bramy i zaparkowałem auto.
Na koniec, przepraszam za lakoniczność wypowiedzi i pamiętajcie, bez blach jeździć nie wolno.
Ps.Do zobaczenia...w okolicy.