Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Honda Civic Hondzis
»
Rok i 15 tysięcy kilometrów z Hondą Civic VI gen.
Wpis w blogu auta
Honda Civic
Dodano: 12 lat temu
Blog odwiedzono 1636 razy
Data wydarzenia: 25.07.2012
Rok i 15 tysięcy kilometrów z Hondą Civic VI gen.
Kategoria: inne
Dawno nie udzielałem się na moim profilu Auto W Centrum, czas najwyższy wrócić do uzupełniania informacji z przebiegu użytkowania mojego samochodu. Rzecz jasna dziennik kosztów na bieżąco, bardzo skrupulatnie uzupełniałem, tak więc każdy, nawet najdrobniejszy wydatek pojawił się na listach 'dziennika kosztów'. Zapewne osoby zainteresowane zakupem japońsko-angielskiego wynalazku najbardziej skupią się na wydatkach paliwowych, które przy około 15 tysiącach kilometrów dają jasny obraz ekonomi bądź, w zależności od perspektywy i prywatnych odczuć jej braku tegoż właśnie pojazdu. A teraz kilka słów zamykających w całość moje prywatne, raczej subiektywne odczucia.
Honda którą nabyłem była w bardzo dobrym stanie technicznym. Lekko dawały się we znaki końcówki drążków kierowniczych, parę podzespołów podpadało i klasyfikowało się do wymiany, gdzieniegdzie ślady obtarć i lekkich stłuczek, ale suma summarum jak na 15 lat auto zaskakiwało świeżością i niezwykle zadowalającym stanem technicznym. W pierwszej kolejności wymieniłem uszczelkę podszybia, sprawa była bardzo pilna, woda dostawała się w tunele powietrzne i wentylator, a z niego do komputera, który umiejscowiony jest przy prawej nodze pasażera siedzącego z przodu. Koszty wymiany uszczelki, suszenia oraz innych spraw związanych z tym problemem były tak niskie, że aż szkoda o nich gadać. Jednakże problem był i warto o nim wspomnieć. Na przyszłość będę wiedział by w aucie używanym sprawdzić uszczelkę podszybia, zalanie wnętrza może być groźne a mokre elementy instalacji elektrycznej czy też elektronicznej mogą w przyszłości przysporzyć sporo problemów. Dodam iż o samym problemie dowiedziałem się pod Szczecinem, sam jestem z Gdynia zatem byłem na trasie... Niemożliwe do odparowania szyby sprawiały, że przemieszczanie się, które było konieczne, zagrażało życiu i zdrowiu nie tylko mnie, ale i innych uczestników ruchu drogowego, dlatego taka pozorne mało istotna sprawa w chwili obecnej nabrała u mnie potężnego znaczenia.
Kolejnym problemem, który był bezpośrednio następstwem problemu pierwszego była nierówna praca silnika, niechęć przy zapłonie, ogólnie kwestie sterowania silnikiem. Wynik zalania wiązki kabli komputera podczas pamiętnego urwania chmury nad Szczecinem. Przy okazji eliminacji problemu wymieniłem kable wysokiego napięcia i świece, groszowa sprawa eksploatacyjna i kolejne, dokładniejsze suszenie wszystkiego co znajduje się po stronie pasażera. Ogólnie pisałem już o tych problemach w innych wpisach tegoż dzienniku.
Kolejnym etapem eksploatacji mojego Civica było oddanie go w ręce mechanika. Zrobiłem listę wszystkiego co chciałbym by zostało w nim zrobione, wymienione po czym pojechałem do pracy resztę załatwiając zdalnie. Listę tą można odnaleźć w wpisie w moim dzienniku pt. ‘List do mechanika(...)’. Cała sprawa została załatwiona przez pośredniczkę, zaufaną przyjaciółkę, która nota bene poleciła mi warsztat i człowieka, do którego trafiła Honda. Całość kosztowała 2 tysiące złotych i nie jestem zadowolony z usługi jaką ów mechanik – specjalizujący się w BMW wykonał. Ok, może przesadzam, to co zrobił, zrobił tak, że jest ok, ale wiele drobnostek pominął na zasadzie ‘ja się takimi gów**** nie zajmuję’ a szkoda. Osobiście skory byłbym zapłacić więcej za pełny serwis. Co zostało zrobione? Dokładnie nie wiem bo mechanikowi nie chciało się sporządzić listy, a jakbym chciał fakturę to cena plus VAT, czyli innymi słowy zapłaciłbym prawie 5 stów za głupią listę i potwierdzenie usługi. Olałem to i zawierzam na ‘słowo’. Z tego co pamiętam za te 2 tysiące zostało zrobione:
- Wymienione wołające o pomoc końcówki drążków kierowniczych.
- Wymieniony cały układ wydechowy – rzecz jasna bez kolektora i katalizatora.
- Nowa linka klapy silnika.
- Pasek rozrządu wraz z rolkami.
- Regulacj luzów na zaworach.
- Olej i filtr oleju – w tym miejscu ów mechanik wlał za dużo oleju, a że silnik jest suchy jak Sahara to w dalszym ciągu ten nadmiar jest.
- Filtry wszelakiego rodzaju.
- Sprawdzony układ hamulcowy i przetoczone tarcze hamulcowe.
Tak więc można powiedzieć, że od tego serwisu, tj. września 2011 roku autko zostało oficjalnie przeze mnie ‘przejęte’. Po tym serwisie zauważyłem znaczący wzrost zużycia paliwa. Nie jestem pewny z czego to wynika, czy to wina nadmiernej ilości oleju, czy może kwestia złej regulacji luzów, czy np. zwiększenie ciężaru stopu wywołane wzrostem pewności względem auta, nie wiem, nie wnikałem, ale planuję w to wniknąć. Ogólnie auto nie pali jakoś więcej niż przeciętna Honda tego typu, mieści się w normatywnych przedziałach spalając średnio 7,2 litra na 100 km. Średnio ok, głównie jeżdżę po mieście, ale na trasie rzadko kiedy udaje mi się zejść poniżej 6,5 a to jak na ten litraż dramat. Przy czym zaznaczam, iż na trasie jeżdżę równomiernie zwykle nie przekraczając 105 km/h wg wskazania licznika. Kursując po trójmieście staram się jeździć spokojnie, nie za szybko, przy czym start spod świateł mam raczej hyrzy a na obwodnicy często popadam w przesadę jeśli chodzi o prędkość, więc może ten średni wynik można by uznać za świetny, niemniej przed serwisem palił 0,5-1 litr mniej. We wrześniu planuję kolejny serwis roczny, przysiądę nad tym tematem i zobaczymy jak sobie z tym poradzi specjalista od Hondy.
Ok, to były kwestie spalanie po-serwisowego, jakie inne nieprzyjemności spotkały mnie podczas użytkowania? W sumie to żadne... Ok, ok, było coś. Po pierwsze, awarie centralnego zamka. Nie wiem czy można by to nazwać awarią, po prostu są miejsca gdzie zamek nie chce działać, nie reaguje na pilota. Sprawa miejscowa więc trudno cokolwiek z tym zrobić, nie będę wymieniał centralnego tylko dlatego, że pod urzędem miasta nie mogę go używać. Po drugie, słabe siłowniki elektrycznego opuszczania i podnoszenia szyb. Nie jest to wielki problem gdyż występuje głównie zimą a w zimę nie używam ich, wkurzam się natomiast przy bramkach parkingowych. Też nic z tym nie robię i nie planuję gdyż one działają, powoli, ale działają ucząc cierpliwości. Po trzecie podsufitka, która coraz bardziej odpada – to zrobię w październiku. Po czwarte, awaria hamulców. Nazywając to awarią pewnie przesadzam, wymagało to mojej uwagi i musiałem to naprawić więc awaria. O co chodziło? Chodziło o to, że tarcze zaliczyły ósemkę. Tak, tak, dziwna sprawa, byłem w pracy, auto stało, nikt jego nie ruszał a tarcze poszły w ósemkę. Podobno to wina różnic temperatur, które występowały na przełomie lutego-maja. Mało istotne, ileż można je toczyć i tak miałem je wymienieć we wrześniu. Koszt kompletu tarcz wraz z klockami to 440 zł. Mogłem wyłgać się taniej, ale nie chciałem tutaj oszczędzać i kupiłem dobre tarcze renomowoanej firmy za 170 zł od sztuki. Po piąte, wynikowa czwartego, hamulce mi piszczą gdy tarcze są rozgrzane. No tu muszę powiedzieć, że kicha, coś tam mechanik grzebał, ale nie może tego wyeliminować. Klocki są innej firmy niż tarcze, gdyby były tej samej firmy prawdopodobnie nie byłoby problemu, mea culpa, następnym razem wezmę zestaw. To by były wszystkie problemy jakie napotkałem w tym samochodzie. Może można by nadmienić, że bawiąc się w amfibię silnik wariuje i że przy -30 stopniach pali za pierwszym razem, ale już nie na dotyk, i że czasami akumulator się rozładuje po 12 tygodniach nieobecności, ale to takie tam nic nie znaczące szczegóły, które z czasem wyeliminują się same... Aku i tak będzie trzeba wymienić, a w amfibię nie ma co się bawić, z resztą takiego urwania chmury jakie mnie zaskoczyło w czerwcu prawdopodobnie nie będzie przez najbliższe 100 lat wie po co się stresować?
Aha! Jedna z najważniejszych wad auta! Zaczyna rdzewieć. Po zimie pojawiły się ogniska korozji przy nadkolach, rancie lewych drzwi z tyłu i na przednim błotniku. Ogniska są narazie bardzo małe, jednakże będzie trzeba się tym zająć. Tutaj zastanawiam się nad tym by pomalować na ten sam kolor całe auto, wszystko zależeć będzie od tego jaki będzie koszt punktowej eliminacji. Jeśli ma to być 40-50% kosztów całościowego malowania to palił to pies, jadę po całości. Autko ma mi posłużyć jeszcze 2-3 lat i chcę by było w miarę świeże i ładne. W perspektywie nie mam zamiaru go sprzedawać, dam go komuś kto uszanuje taki prezent więc z tej inwestycji skorzystam ja i osoba, która jest mi bliska.
Reasumując auto mam już ponad rok, w chwili zakupu miało ono niespełna 134 tysiące na liczniku – oczywiście jeśli wierzyć w jego historię - osobiście, biorąc pod uwage stan i historię serwisową, z którą się zaznajomiłem w chwili zakupu jestem skłonny w to uwierzyć w ten wynik, ponadto pozwolę sobie zacytować pana od przeglądów, który zapytany o stan podwozia odpowiedział ‘Hondy z po dwu-tysięcznego roku mają gorsze podwozia, to jest idealne’. W chwili obecnej licznik pokazuje wartość 150 tysięcy kilometrów, zatem zrobiłem nim 16 tkm. Dla wielu z was nie jest to wynik zaskakujący, od co powiedzmy taka średnia światowa, niemniej dla mnie to potężny dystans wykonany w zaledwie kilka miesięcy. Dlaczego kilka a nie kilkanaście? Otóż pracuję za granicą, na morzu w stosunku pracy do wolnego 2:1. Zatem w ciągu tego roku użytkowałem auto przez 4 miesiące! Prosta matematyka, gdyby nie droga zawodowa, którą sobie wybrałem z dużym prawdopodobieństwem zrobiłbym 50 tyś kilometrów. Zapewne taki dystans zaowocowałby większą ilością obserwacji, cóż może nie teraz, ale i do tego się dojdzie. Zobaczymy co będzie dalej, kolejne miesiące, kilometry pokażą czy japońsko-angielskie auto jest tak dobre jak opinia wielu użytkowników. Generalnie jestem bardzo zadowolony, jeździ się świetnie, trzyma na zakrętach, wybacza wiele błędów nawet pomimo braku ESP, toleruje nasze piękne, kręte i dziurawe drogi a przy tym jest funkcjonalne, wygodne i tanie w serwisie, i eksploatacji – jak dla mnie rewelacja. Z czystym sumieniem mogę je polecić każdemu kto lubi stare auta i jednocześnie nie szczędzi środków na prawidłowy serwis, który jak wiadomo, w przypadku leciwych aut może być dość częsty, ale za to dający pewność, że dojedzie się autem z punktu A do punktu B. Sam kilkukrotnie byłem moją Hondą za granicą, jeździłem trochę po Polsce bez cienia obawy, że coś może nagle strzelić. W tym miejscu jestem przekonany, że robienie rocznych serwisów ogólnych dużo bardziej się kalkuluj aniżeli czekanie od awarii do awarii.
Mam nadzieję, że moja relacja jest w miarę rzeczowa i przyjemna w odbiorze. W razie jakichkolwiek dodatkowych pytań proszę pisać, chętnie udzielę odpowiedzi każdemu kto jest zainteresowany materią spod znaku dużego ‘H’ z przypisem ‘Civic’.
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 17 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 25 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
"Rudzielec" też mi zaczął wyłazić - tylne błotniki przy progach ale to ponoć standard
Za to obecny właściciel już doinwestował ją - sprzęgło, pompa wody (dziwne, bo była wymieniana z rozrządem). Ogólnie autko godne polecenia. Jeśli miałbym polecić - to jak najbardziej