Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Hyundai Elantra
»
Samochodem w Turcji - subiektywne wrażenia.
Wpis w blogu auta
Hyundai Elantra
Dodano: 10 lat temu
Blog odwiedzono 2972 razy
Data wydarzenia: 27.08.2014
Samochodem w Turcji - subiektywne wrażenia.
Kategoria: podróż
Wiem, że stereotypowe wyobrażenie o tureckich kierowcach jest jednoznacznie negatywne: banda dzikusów, która pokolenie temu jeździła co najwyżej na osiołkach, ma za nic przepisy, ciągle trąbi, a generalnie na drogach ma rację ten, kto większy. Gówno prawda! Pewnie, że kraj ma swoją drogową specyfikę, ale tego typu opinie wygłaszają tylko kompletni laicy.
Najgorsze w samochodowych wakacjach w Turcji jest dojazd. Jakby nie patrzeć trzeba zmarnować dwa dni. To nie Chorwacja, czy Włochy do których można dojechać autostradą w jeden dzień. Nawet jadąc najszybszą trasą przez Serbię natrafia się na odcinki między Niszem a Sofią, a później między Płowdiw a granicą Turecką, na których trzeba zwolnić.
Ale jak już się dojedzie, to pierwsze wrażenie jest piorunujące. Przekraczając granicę unijno-turecką człowiek zastanawia się, czy to na pewno Turcja chce wejść do UE, czy może powinno być na odwrót. W Bułgarii zniszczona przez tiry, biedniutka droga i kurnik na przejściu, a w Turcji olbrzymi terminal, centrum handlowe z restauracją i sklepami wolnocłowymi i od razu wjazd na autostradę, którą dojechać można aż do Ankary.
A najśmieszniejsze, że to nie jest chwilowe wrażenie. Od około 12 lat Turcja rozwija się bardzo dynamicznie i widać to było w każdym regionie, który przejechałem. Pomijając wciąż skromną sieć autostrad, drogi pomiędzy większymi miastami wyglądają znacznie lepiej niż nasze autostrady i są równie nowe. Pomijam już gładziutką powierzchnię, która nie niszczy się pomimo ponad 40-stopniowych temperatur, czy świetne oznaczenia dróg. Jeśli ktoś spojrzy na Turcję, to zobaczy, że to głównie góry. Wszystkie te drogi są więc upstrzone aż do przesady tunelami i wiaduktami. I żeby nie było, że mają łatwiej, bo tam nie ma zimy – w większości regionów zimy są równe tym naszym, jak nie sroższe. Czasami jadąc odnosiłem wręcz wrażenie, że Turcy przesadzili z siecią dróg, gdy przez kilka kilometrów dwupasmowej w obie strony drogi nie mijałem żadnego samochodu. Nie wiem, ale może tak właśnie wygląda przeinwestowanie? Oczywiście nie wszystkie drogi są tak dobre. Drogi lokalne są w dużo gorszym stanie niż u nas. Brak tam „schetynówek”.
Inna sprawa, że są jeszcze odcinki, gdzie brak jeszcze nowoczesnych, szerokich dróg. Tylko, że prawie wszędzie tam trwa już budowa. Najlepszym przykładem jest trasa nad brzegiem morza śródziemnego od Alanyi (dokładnie 30 km na wschód – Gazipasa) do Mersin (dokładnie 20 km na zachód – Kargipinari). To niesamowity odcinek. Ponad 250 km długości, które jedzie się sporo ponad 5 godzin cały czas mając po jednej stronie ścianę gór, a po drugiej błękit morza. I tylko samochód raz wznosi się 200-300 metrów ponad morze, by za chwilę mijać kolejną plażę. Jeśli ktoś szuka mocnych wrażeń za kierownicą i pięknych widoków – niech szybko się tam wybierze. Jeszcze kilka lat, a Turcy dokończą trasę szybkiego ruchu (może autostradę) pomiędzy wschodem Turcji a Antalyą i dzisiejsza nie będzie dostepna. A zapewniam, że nie znajdziecie takich cudów ani we Włoszech, ani w Chorwacji, ani pewnie nigdzie w Europie. Równie ładnie położona droga, tyle że nawet jeszcze mocniej pokręcona i niebezpieczna jest na wybrzeżu morza Czarnego między Amasrą a Sinop, tyle że tam różne obficie rosnące zieloności (drzewa, krzewy, trawy) zasłaniają widok na morze, dlatego trasa dużo mniej urodziwa.
No dobra, jeszcze słów kilka o tureckich kierowcach. O gustach nie powinno się dyskutować, ale mi bardzo podoba się ich jazda. Głównie dlatego, że praktycznie brak tam wariatów drogowych. Nie jeżdżę przesadnie szybko, a przez te kilka tysięcy kilometrów w Turcji byłem wyprzedzony pewnie nie więcej niż z 20 razy. Po prostu jeżdżą spokojnie i bez rajdowego zacięcia. Co więcej nie tam takiej agresji i zaciętości na drogach. Dodatkowo podejście do przepisów jest elastyczne i jest ono na tyle powszechne, że najważniejszą zasadą jest ograniczone zaufanie. Z drugiej strony nie ma tam tak jak u nas tysięcy samozwańczych szeryfów, którzy uczą wszystkich naokoło jak należy jeździć. Gdy ktoś jedzie pod prąd nikt nie zaczyna kierowany świętym oburzeniem celowo mu zajeżdżać, trąbić, czy w jakikolwiek sposób przeszkadzać. Skoro łamie przepisy, widać musi, więc po co mu niechciane korepetycje?
Od razu tytułem wyjaśnienia - pomijam okolice Stambułu. Tam jest większa nerwówka niż w jakimkolwiek mieście u nas. No ale w sumie nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę 12 milionów mieszkańców i korki długości wielu kilometrów. Śmieszna sprawa, gdy wracając do Europy przejeżdżaliśmy most na Bosforze sporo po 23.00, korek był równie duży jak ten widziany trzy tygodnie wcześniej o 15.00. Tam ponoć korki są 24h. A wraz z korkami pojawia się agresja, chamstwo i cwaniactwo. Ale to jest Stambuł – inna bajka.
I jeszcze może o różnicach regionalnych. Generalnie na zachodzie jest po europejsku. Więcej nowych samochodów (głównie te produkowane w Turcji, na przykład od groma Renault Fluence), kierowcy mocniej stosują się do przepisów, co nie znaczy, że przesadnie. Im dalej na wschód, tym jazda bardziej przypomina to, co panowało w Turcji wszędzie wiele lat temu, a co przypomina Bliski Wschód – więcej trąbienia, większy chaos, mniej przepisów, a dodatkowo samochody są starsze i mocniej pokancerowane. Ale i tam tragedii nie ma jeździ się przyjemnie, głownie zresztą dlatego, że ruch jest dużo mniejszy niż na zachodzie Turcji.
Jednym z istotnych minusów jest jazda po zmroku. Przeciętny Turek bardzo długo nie włącza świateł. Jednak kiedy już robi się zupełnie ciemno odpala wszystkie możliwe światła. Im więcej daje po oczach tym lepiej. Dlatego jazdę w nocy odradzam!
I krótko o policji. Jest wyrozumiała. Przykład – koleś na skuterku jedzie bez kasku; trąbi radiowóz i kierowca pokazuje, że mu się to nie podoba; niewzruszony Turek pokazuje, że przecież ma kask, tylko że w koszyczku; policjant groźnie patrzy, ale puszcza Turka nawet bez upomnienia (pomijając to groźne spojrzenie). Kontroli drogowych jest sporo, szczególnie przy wjazdach do miast. Tyle, że to nie kontrole prędkości, a wyrywkowe sprawdzanie dokumentów i stanu technicznego. Mnie też kilka razy zatrzymali, zawsze puszczając po chwili, co by się nie trudzić próbując się dogadać po obcemu.
Podsumowując – jazda po Turcji to sama przyjemność. Ważniejsze drogi są świetne, a jak szuka się wrażeń i ładnych widoków, to na górskich i nadmorskich drogach będzie tego pod dostatkiem. Tureckich kierowców ani tamtejszej drogówki też nie ma się co obawiać.
Aha i żeby nie było tak kolorowo – parę minusów jest. Jeden z nich to powszechne, szczególnie na drogach lokalnych przeganianie zwierząt wzdłuż dróg. I nie chodzi wyłączeni o kozy czy owce, ale też o krowy. Te ostatnie potrafią ignorować cały świat wokół siebie. Drugi minus, znacznie poważniejszy to ceny benzyny. Chyba tylko w Norwegii jest gorzej. Latem 2014 średnia cena za 95 – to 7,10 zł. To zresztą przyczyna tego, że powszechny w całej Turcji jest gaz. Diesle też są bardzo popularne. Za to w cenie benzyny zazwyczaj jest myjnia – zawsze to jakieś pocieszenie.
Poniżej parę zdjęć z moich wojaży, co by przydługi wpis uatrakcyjnić.
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 15 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
PS. "zdjęcie zrobione japońskim aparatem przez Polaka" > sprawdź proszę gdzie został zrobiony japoński aparat? bo np. mój na Filipinach