Długo aby nie napisać bardzo długo zabierałem się do usunięcia chyba ostatniego miejsca które było nie tylko niesprawne ale w wielu przypadkach przysparzało mi dużo wstydu czasami.Przyczyn odwlekania tematu było sporo bo i temat wcale nie jest taki łatwy.Mam na myśli maglownicę w mojej Księżnej.Prześledziłem chyba wszystkie fora mogące zawierać jakiekolwiek informacje w tym temacie.Przyznam że najwięcej wiadomości uzyskałem na stronach motoryzacyjnych w Rosji.Tam do dziś wszystko "bolszoje" i wszystkiego "mnogo".W krajowych opisach spotykałem opis uszczelnienia,jednak znakomita większość uważa że to działania często chwilowe i trzeba do tego wracać.Maglownica w Xantii znajduje się w takim miejscu że dojście do niej choć dobrze ją widać jest trudne.Jako że skoro już cieknie jest cała w oleju to jak dodamy piasek do tego robi się niezła papka.Dramat.Syf totalny.Rozpoznałem rynek i widząc różne ceny,podjąłem decyzję zakupu używanej ale w stanie zapewniającym spokojną jazdę przez lat kilka.Trafiłem na suchą i w dość dobrej cenie.Powstała teraz kwestia wymiany.Szukałem jak to zrobić ale o opisie na zasadzie zrób to sam można zapomnieć.ASO odpadło w przedbiegach.Pozostało szukać kogoś prywatnie.Gdy już kogoś znalazłem i słyszał że to Xantia,to albo był problem z podnośnikiem albo brakowało czasu a nikt głupi nie jest.Robota trudna a do tego brudna.To nie szybka wymiana tarcz,klocków czy oleju i kasa do rączki.Pisałem już wcześniej że uwielbiam takie sytuacje ale w tym przypadku miałem poważne obawy.Oddać jednak komuś na siłę czy brać się samemu?Jeden z fachowców wstępnie wycenił mi to na 400 złotych.Może to nie jest kwota rzucające na kolana ale to zawsze 400 złotych.1/3 mojej renty a więc dużo.Będąc u brata na urodzinach po kilku zdaniach padło hasło-co nie damy rady?Od słowa do słowa i właśnie dziś zamiast leżeć i korzystać z przywileju wolnej soboty,wraz z bratem przystąpiliśmy do dzieła.Jak nie skończymy dziś to zrobimy to jutro,zaraz po mszy świętej bo tych w Toruniu z uwagi na rocznicę jedynego słusznego radia na każdym kroku co niemiara.Zaczęliśmy około godziny 10:00 i po wielkich [dosłownie] trudach a chciałbym zaznaczyć że żaden z nas nie jest zawodowym mechanikiem zakończyliśmy około 18:00.Nikt z nas nawet nie zastanawiał się długo to czy krótko.Najważniejszy był i jest efekt.To pierwsze odpalenie,odpowietrzenie całego układu i radość z faktu że nie tylko wszystko jest na swoim miejscu ale i nigdzie nawet kropelki poza układem nie widać!Pewnie każdy z czytających zna takie uczucie wręcz ulgi i dumy mimo wszystko.Darujmy sobie w tym miejscu opis całego zabiegu ale przyznam że po zakończeniu pracy brat a następnie ja przyznaliśmy się wobec siebie jak dalece który z nas miał obawy o końcowy efekt.Brat przyznał że o fakcie sukcesu zaczął myśleć dopiero w chwili gdy stara maglownica znalazła się poza samochodem.Jak wylazło to tą samą drogą musi wejść.Każdemu z nas po razie puściły nerwy i to z powodu głupich opasek zaciskowych na wężach powrotnych.Reszta poszła gładko.Nikt się nie skaleczył a ręce?Cóż gorąca woda,jakaś dobra pasta i mydło zapewnią czystość.W poniedziałek jeszcze wyjazd na dokonanie zbieżności a potem mam nadzieję odrobina spokoju.Przestanę też wstydzić się za miejsce w którym zaparkuję auto.Po każdym omal odjeździe pozostawała tłusta plama co zgódźmy się wielu denerwuje i wielu z nas też ma podobne problemy [z wyciekami].Kolejny raz okazało się że dobra braterska współpraca w połączeniu z dobrze wyposażonym garażem daje ogromnie dużo.Poza naturalnie satysfakcją jest jeszcze aspekt finansowy.Znowu udało się zaoszczędzić.Oj ci mechanicy.
no 20 lat moje skończy nieługo
P.S. Lubię czytać Twoje dzienniki, ale brak akapitów utrudnia trochę czytanie. Można zgubić się wzrokiem w tekście.