Zadzwonił do mnie mechanik. Nie miał dobrych wiadomości, chyba kieszeń zaboli. Ale cóż trzeba było przyjąć wyrok z godnością i stanąć przed tym co jest nieuniknione. Po umyciu silnika okazało się że trochę trzeba przy nim zrobić. Wszystko w nim „krwawi”. Kolejnym ciosem była wiadomość że „zacny osobisty mechanik” nie ma ochoty tego robić, bo po pierwsze zbyt długo samochód stałby na podnośniku i zajmował miejsce, a po drugie to oni dawno nie robili takich starych samochodów a po trzecie …. itd.
Normalnie ręce mi opadły. Jednak pomyślałem ze sukces musi się rodzić w bólach, inaczej nie byłoby z tego takiej radości i satysfakcji.
Złapałem za telefon i zadzwoniłem do kolegi który polecił mi fachowca od naprawy dachu. Zapytałem się czy nie podjąłby się wymiany uszczelek na skrzyni i silniku? A on do mnie samochód jest samochód, trzeba szanować prace i z chęcią mi pomoże to zrobić. Do tego muszę przyznać zaproponował całkiem rozsądną cenę jak za to co było do zrobienia.
Pokazało się światełko w tunelu. Jest szansa że dokończę to do czego się zabrałem.
Nauczyłem się przy tym że nie wolno się poddawać. Jeśli się czegoś pragnie to jest szansa, bardzo duża szansa że to się uda.