dzisiaj pierwszy raz miałem okazję przetestować pomoc startera.zaczęło się od tego że po paru minutach jazdy z pracy zauważyłem że nie działają mi kierunkowskazy po zjechaniu na parking w celu zdiagnozowania usterki zobaczyłem że kierunki działają ale tylko przy wyłączonych światłach inaczej zero reakcji.pomyslałem pewnie jakieś zwarcie.po kilku minutach myślenia co może być przyczyna postanowiłem wezwać pomoc z adaca.pani konsultantka na infolinii była przemiła,wypytała o sytuację rodzaj usterki ilu pasażerów jest ze mną i czy będzie potrzebne holowanie.po kilku minutach miłej rozmowy zostałem zapewniony o wysłaniu pomocy na wskazaną przeze mnie lokalizację.czas oczekiwania do 45 minut...faktycznie po jakiś 5 minut zadzwonił telefon i odezwał się pan z pomocy drogowej.pierwsze pytanie było czy auto odpala i może jechać,odpowiedziałem że tak i tu zaczęło się miganie,a więc moje auto wedle pana z pomocy drogowej nie kwalifikuje się do holowania... mało to wedle fachowca padł włącznik świateł awaryjnych więc skoro i tak nie naprawi mi tego na drodze to nie ma sensu w ogóle się fatygować bo i tak mi auta nie zaholuje. fachowiec poradził mi abym jechał bez świateł i kierunków do domu a nawet jeśli policja zatrzyma to co z tego jakoś się wytłumaczę.serwisant z adaca buahaha.pan oznajmił że usuwa moje zgłoszenie i zakończył rozmowę.jakoś dojechałem do domu bez świateł i kierunków.gdy sam zacząłem sprawdzać co się stało to awarią nie okazał się włącznik awaryjnych tylko zaśniedziałe styki tylnej lampy ...dostała się jakoś wilgoć.teraz juz wszystko działa ale fakt faktem że z opieką startera asistance musiałem jechać 20 km do domu przez miasto, ronda trasę bez świateł bo moim zdaniem panu z pomocy nie chciało się zadka ruszyć.tak więc wyglądało moje pierwsze doświadczenie z tym super starterem.co o tej sytuacji myślicie? może po prostu ja nie mam powodu do narzekania? pozdrawiam.