Mewa przed świętami miała sporo roboty i po raz kolejny pokazała swoje spore możliwości transportowe. Niestety w wigilijny poranek czekała na mnie niemiła niespodzianka - z jednego z kół całkowicie zeszło powietrze. Po szybkich oględzinach okazało się, że w oponie tkwi śruba. Zmiana koła na zapasowe nie rozwiązała problemu. Wprawdzie zapas jest pełnowymiarowy, ale zestaw kół z oponami zimowymi ma inny rozmiar niż ten na lato. Jak łatwo się domyśleć koło zapasowe nie pasuje do pozostałych. Podczas objazdu po okolicznych warsztatach szybko stało się jasne, że na naprawę nie mam co liczyć - wulkanizatorzy chyba zapomnieli, że 24 grudnia jest dniem roboczym. Pewnie musieli jechać na zakupy Auto zostało pod domem a ja zmuszony byłem korzystać ze służbowej Fabii ojca. Pewnie zaraz znajdzie się wielu "chojraków", którzy stwierdzą, że z jednym kołem większym od pozostałych byliby w stanie zjechać Polskę wzdłuż i wszerz, jednak ja nie zamierzałem głupio narażać bezpieczeństwa własnego, pasażerów i innych użytkowników dróg. Na szczęście w piątek najbliższy z zakładów wulkanizacyjnych był otwarty. Dziesięć minut roboty, portfel lżejszy o 35 złotych i po krzyku.