Witam.nawiązując do poprzedniego wpisu,niestety znowu szczęście przeszło obok mnie a miało być tak pięknie ale do rzeczy.Wziąłem navarkę na małą wyprawę w tereny. W końcu ma napęd na 4 łapy. Wybrałem trasę gdzie bawiłem się patrolem. No nawet dzielnie się spisywała, wiadomo, że navara to nie patrol ale nie było aż tak źle. Po prostej nawet szła ale tylko jak był jakiś podjazd lub ostry zjazd to tarła albo ryjem albo dupą (kąty natarcia i zejścia cieniutkie). Ale do rzeczy - tak więc po zabawie w błotku wszystko było oki, pojechałem do domu zostawiłem furmankę pod domem, następnego dnia wsiadam, odpalam, przejechałem a może z 10km, spoglądam w lustro a tam biało od dymu, zatrzymuję brykę a tylna oś kuźwa aż czerwona. Całe szczęście zatrzymałem się przy rzece Schłodziłem bydle i powolutku do domu się dowlokłem. Odkręcam koło ściągam bęben a tam na szczęście nie było dramatu tylko okładziny trochę się zdarły Tłoczki się zablokowany i tarły, tarły no ale sprytny pan kierowca w miarę szybko wyłapał usterkę. Nie dużo brakowało co by się furmanka nie zapaliła