8 rano, żona nie może wyjechać z garażu.
Hyundai nie odpalił.
Więc próbuję i ja kilka razy go odpalic i nic. Rozrusznik kręci, żadnych komunikatów o błędzie czy kontrolek. Nie odpala i już.
Dzwonię do znajomego do serwisu ale nie przyjadą tylko trzeba dzwonić na assistance hyundaja i oni dowiozą lawetą do ASO.
To jeszcze ze trzy razy próbuję odpalić z przerwami ale dalej nie startuje więc dzwonię.
Szybka weryfikacją danych o gwarancji i za niecałą godzinę przyjeżdża laweta.
Próbuję jeszcze raz odpalić i nic.
Facet od lawety wsiada zaczyna kręcić ale wciska gaz do podłogi i kręci i kręci aż w pewnym momencie strzelił niebieskim dymem z rury i załapał.
Potem parę prób i pali normalnie od dotknięcia bez gazu tak jak zawsze.

Dzisiaj cały dzień od rana bez problemu.

No i teraz w sumie nie wiadomo co mu wczoraj odbiło. Paliwo lane zawsze na tej samej stacji BP. Nic nie ruszane pomiędzy próbami odpalenia pod maską.
Znajomy w serwisie się obśmiał i kazał "obserwować"

Jedyny nauka z tego całego zdarzenia jest taka, że sprawdziłem assistance Hyundaia i działa bardzo sprawnie i szybko a serwis od razu pyta czy zastępczy samochód bedzie potrzebny.
Duży plus dla Hyundaia.