16 sierpnia wracałem w nocy do domu. Byłem mocno zmęczony więc zatrzymałem się by zatankować i trochę odpocząć. Nie wiem do końca jak, ale zatankowałem benzynę zamiast ropy. Przy kasie zdziwiłem się trochę, że rachunek jest taki duży, ale wzruszyłem tylko ramionami i ruszyłem w dalszą drogę. Przejechałem jakieś 70 m i samochód mi zgasł. W tym momencie już się mocno zdziwiłem, bo nigdy się to nie zdarzało. Spróbowałem odpalić, co również się nie udało. W tym momencie już zacząłem się domyślać, że chodzi o rodzaj paliwa, bo zawsze samochodzik odpalał za pierwszym razem. Gdy sprawdziłem rachunek wszystko stało się jasne. Na szczęście do domu rodziców było stosunkowo blisko (jakieś 20 km) więc przyjechali i wzięli mnie na hol. Następnego dnia, oddałem samochód do warsztatu i zastanawiałem się ile to będzie kosztować i czy nic się nie stało. Wyciągneli z auta benzynę, wymienili filtr paliwa i zatankowali do pełna ropę. Robocizna 100 pln, filtr ok 75 pln. Na szczęście nic więcej się nie stało i samochodzik nadal chodzi jak w zegarku. Dużo szczęścia w nieszczęściu, że zatankowałem dość dużo tej benzyny i samochód od razu zgasł. Gdyby stężenie było mniejsze, to jechałbym dalej, a wtedy bardzo prawdopodobne jest zatarcie silnika i ogromne koszty z tym związane.