Wpis w blogu auta
Honda Civic
Dodano: 5 lat temu
Blog odwiedzono 964 razy
Data wydarzenia: 13.12.2019
Ten właściwy kolor
Kategoria: obserwacja
![[hihi] [hihi]](/imgs/emoticons/a/hihi.gif)
1) Wspomniany na wstępie "Król Europy"
![[hihi] [hihi]](/imgs/emoticons/a/hihi.gif)
![[szok] [szok]](/imgs/emoticons/shocked.gif)
2) "Ładnemu to we wszystkim ładnie" - mówili. Problem w tym, że Golf VIII ma chyba nie dość ładny przód, choć właściwości lamp żurnaliści nieśmiało uznają za cudowne. Pytanie jest takie, czy na jazdę próbną nie mogli zabrać ładniejszych barw zamiast złotego, "morusowego" i białego?
3) Jest coś jeszcze - ogólnie palety barw dziś składają się (niestety) z kilku (!!!), góra kilkunastu kolorów i niespecjalnie ma to związek z WLTP. A przynajmniej nie od około 10 lat, gdy producenci rozpoczęli ten trend. O wiele bardziej chwalą się tzw. wersjami bicolore, czyli czarnych/białych dachów z resztą w jakimś kontrastowym pastelu lub metaliku. Zjawisko ma się świetnie w małych i kompaktowych crossoverach, ale też nieśmiało bawi się tym... Toyota Corolla.
Kiedyś to było - pamiętam, jak w 1995 roku Włosi wprowadzając drugą generację małego Ypsilona (Lancia Y) na platformie Punto, chwalili się paletą 113 kolorów lakieru. "Większy jest chyba tylko wybór proszków do prania i past do zębów" - pisał Piotr R. Frankowski.
4. Co do Civica - pamiętam w chwili premiery dwa konkretne kolory, które dość szybko zniknęły po pierwszym mikroliftingu. Oba ciekawe, ale wybierane jakby w drugiej, a nawet trzeciej kolejności. "Limonkowy" (nie poszukałem nazwy ani kodu lakieru, niestety) oraz Milano Red z poprzedniej generacji. Prawdę mówiąc, chętnie przytuliłbym ten pierwszy - ponieważ jest rzadki. Albo rzadszy.
Żeby nie było - Civic IX sam w sobie nie jest ładny, tylko inny. Dobrze, że chce być sobą i za to go niezmiennie lubię. A że nie jestem fanem czarnego koloru, to spycham go w prywatnej liście lakierów tego modelu na miejsce czwarte. Za limonkowym, srebrnym i, tak jest, białym.
5) Parę dni temu przeglądałem na dysku zdjęcia swoich aut. Niektóre "klaty" były bądź wciąż są na aWc. Prawdę mówiąc, kolor WPŁYWA na fotogeniczność i odbiór przez właściciela i otoczenie. Gdybym ja wybierał ten samochód, wziąłbym wtedy limonkowy
![[wacek] [wacek]](/imgs/emoticons/jezor.gif)
GOLFOWI VIII wypada życzyć szybkiego faceliftingu
![[hihi] [hihi]](/imgs/emoticons/a/hihi.gif)

Zdjęcia: VW-materiały prasowe/autoblog.pl (2), auto-motor-i-sport.pl (2), autor/archiwum autora (3)
Najnowsze blogi
Dodano: 5 dni temu, przez CeZaR83
Witam Was,
Chciałbym sie podzielić pewną informacją i zapytać co o tym myślicie....
Postanowiłem sprawdzić moc jaką mam pod maską bo czułem pod nogą że te KM i Nm które fabryka podała ...
18
komentarzy
Dodano: 23 dni temu, przez Egontar
Wzorem wszystkich poprzedników, niniejszym wprowadzam pamiętnik charakterystycznych przebiegów dla Shine'a.
Pierwszy zanotowany przebieg jest z placu, na którym auto zostało zakupione. ...
118
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych

Od razu mówiłem, że ten akurat Golfa bardzo mi się podoba
Nie
Seat żyje?
Tego to już Marcinowi nie życzę, swoje odcierpiał.
I to mi się już podoba - na razie.
No widzisz. Jest postęp. Będzie dobrze, bo k*** być musi.
Niech się boją dziewczyny żebyś Ty ich nie wziął pod nóż.
Zostaję w domu, właśnie wróciłem ze szpitala. Okazało się, że wszystko idzie w dobrą stronę aczkolwiek bardzo powoli ale zawsze to coś na +
"Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego"
Zdrowia życzę.
Ja za młodu też najeździłem się po szpitalach. 2x żółtaczka, zapalenie miąższu wątrobowego, ściąganie krwi prawie końskimi strzykawkami z ryja po wypadku, bo spuchł jak bania, a po ściąganiu skóra wisiała jak flak, zgruchotana/połamana noga, kłopoty ze słuchem i różnego rodzaju drobniejsze urazy załatwiane na pogotowiu typu potłuczenia, atak os i szerszeni, wyciąganie deski z gwoździami ze stopy (na wylot poszło), a to wszystko przez młodzieńczą fantazję. Myślę że to cud, że żyję. Nawet z wiaduktu nad torami spadłem gdy kamieniami w pociągi (w dach) rzucaliśmy. Nawet z mostu do rzeki wpadłem i nurt mnie porwał gdy wpadliśmy na pomysł, że przejdziemy na zewnątrz barierki po jakiejś rurze.
Za młodu wyjeździłem tyle km pociągami do lekarzy/szpitali, że siłą rzeczy zostałem miłośnikiem kolei...
Kilka operacji też zaliczyłem. Spokojnie, jakoś to będzie.
1. Dalsze leczenie farmaceutyczne w domu jeżeli są postępy.
2. Jak postępt będą małe lub brak to leczenie mocniejszymi farmaceutykami, które można przyjmować tylko w szpitalu.
3. Stół i nóż, czyli operacja.
Najgorsza jest ta niepewność za każdym razem. Jak mnie to denerwuje i dołuje. Pół dnia na badaniach + wizyta u prowadzącego lekarza i jak stamtąd wracam to jestem wykończony. Padam na łóżko i śpię do wieczora. Pomijam już fakt, że ogólnie słaby jestem, pochodzę w domu z godzinę i muszę się położyć, bo nie mam siły i zaczynam się źle czuć. Całe szczęście lekarza mam dobrego.
Minęły, minęły, zaraz minęły.....