Ostatnimi czasy moja żona podróżuje wyłącznie na tylnym siedzeniu wraz z moją córeczką. A niestety akustyka tam nie powalała, bo jedynymi źródłami hałasu były tuba i wydech... No i jakieś tam czynniki zewnętrzne... Dość długo zastanawiałem się jak uprzyjemnić jej podróże i szukałem odpowiednich głośników. Moim zdaniem znalazłem kompromis pomiędzy ceną, a jakością... Na allegro zakupiłem Blaupunkty 165 mm o mocy sinusoidalnej 40 W, więc moje radyjko powinno sobie dobrze radzić. Montaż zajął mi kilka godzin, bo problemy mnożyły się jeden po drugim... Rozebrałem słupki tylne, wykładzinę półki, całą tylną kanapę i trochę bagażnika. Wszystko to w nadziei na odnalezienie fabrycznych kabli głośnikowych. Nie było.
Potem były zbyt krótkie kable z zestawu, ale o tym przekonałem się jak już przylutowałem je do kostki. A szkoda mi było je "sztukować", więc zamiast puścić je pod fotelem i pod listwą przydrzwiową, to rozbebeszyłem podłokietnik, wykładzinę i poszły tunelem środkowym... Masakra było tam paluchami przekładać, ale się dało. Potem wycinanie otworów w tej półce, fleksem trzeba było powiększyć jakieś fabryczne otwory w blasze i wszystko poskładać. A na koniec okazało się, że coś mi do jednego z głośników wpadło i charczał(dzięki pioneer za życzenie charczenia). Na szczęście szybko wypadło, ale zdążyłem zalać się zimnym potem, dostać zawału i zemdleć.
Następnego dnia przy pomocy lutownicy zmieniłem żarówkę w podsufitce na kilka sztuk ledów. Nie demolowałem nic, tylko ładnie wczepiłem kabelki w zasilanie. Żeby potem nie walczyć zbyt długo z ewentualnym powrotem do żarówki. Podobnie zrobiłem w bagażniku, tylko tam wlutowałem się w "wąsy" diody i tez demontaż zajmie kilka sekund.

A jak słychać w aucie to na filmiku na różnych rodzajach muzyki. Nagrywane telefonem, więc tyłka nie urywa, ale coś słychać...