Witam,

po blisko dwóch miesiącach użytkowania Merca moge powiedzieć nieco więcej o niemieckiej technologii na pustyni.

Spalanie, osiągi i ogólne wrażenia pozostają bez zmian.

Twałość (śmieszne, ze przy takim przebiegu o tym wspominam) stoi jednak pod znakiem zapytania.

Al Ghazal często bywa użytkowany na drogach drugiej lub trzeciej kategorii, ale wkońcu do tego został stworzony.

Problem, choć zdaje się błachy, może zaprocentować w przyszłości.

Konktretnie chodzi o gubienie różnego rodzaju korków/zaślepek itp.

Najzwyczajniej w świecie zostały wytrzęsione z Merca.

Początkowo pogroziłem kijaszkiem swoim Filipińczykom, podejrzewając, że nie dokręcaja ich wystarczająco mocno po codziennej, porannej kontroli, ale jak się okazało musiałem im później zwrócić honor.

To co mnie martwi to ten cały pył i piach który dostaje się to miski olejowej czy układu hamulcowego.

Kolejnym mankamentem jest brytyjska jakość oklein odblaskowych.

Niestety Merce przyjechały do nas ze Zjednoczonego Królestwa, a jak wiadomo, jedyne co angole potrafią dobrze zrobić to Gin.

Po niecałych dwóch miesiącach schodzi to na potęgę, ale to już nie wina samego auta.

Przy okazji tego dziennika, chciałem również wspomnieć o uprzednio używanych Chevroletach/GMC.

Przez ostatnie tygodnie pełniłem funkcję likwidatora starej floty.

Przysięgam na Allaha, Odyna i Shivę - już nigdy nie będę narzekał na polskę biurokrację.

Arabski aparat urzędniczy to prawdziwy koszmar.

Tak czy inaczej wszystkie "cheapcheap'y" wąchają już kwiatki od spodu.

Obdarte ze wszystkiego co przypominało o ich medycznej funkcji jeden po drugim zostają rozebrane i przetopione.

Ten rozdział został już zamknięty.