no i stało się...
wczoraj jadę sobie spokojniutko po karpie, no i nagle przestały mi działać kontrolki od paliwa i temp. silnika. myślę sobie co jest... zjechałem w boczna ulice zatrzymałem sie zgasiłem silnik... no i już nie ruszyłem... szybko przepchałem auto na parking, żeby nie stwarzać problemów autom , które chciały tędy jechać... no i telefon do ojca... podholował mnie do mechanika... no i jak sie dowiedziałem poźniej kilka było coś z alternatorem diody i coś jeszcze...
ogólnie 160 zł z robocizną...
jak na pierwsze święta z autem to nieźle się zaczeło...
wczoraj rozrząd dziś naprawa alternatora. ma sa kra dla portfela studenta...
zaczynam sie bać tym samochodem jezdzic... a zwłaszcza w swieta... gdzie mam kilka dłuższych wycieczek do zrobienia... ehhh bo jak gdzieś stane to bedzie tragedia