Kilka dni temu postanowiłem wymienić świece zapłonowe wraz z przewodami oraz filtr powietrza.
O ile z tym ostatnim problemu nie było (tylko z dostaniem, musiałem czekać dzień aż zostanie zamówiony), to z tymi pierwszymi owszem.
Pierwsza wykręciła się bez większych problemów. Dalej zaczęły się już robić schody... Z tego względu, że posiadam tylko podstawowe narzędzia i nie mogę użyć większego przełożenia, postanowiłem podjechać do kumpla, który ma nieco mocniejszy sprzęt...
Przy użyciu grzechotki, z dużym wysiłkiem udało się wykręcić drugą świecę. Z trzecią był problem, więc zostawiliśmy na koniec. Ostatnia poszła tak jak druga, dało rady.
No i wracamy do tej nieszczęsnej trzeciej. Ja przytrzymałem grzechotkę, coby nie zeszła na bok, a kumpel zaczął walić w nią z glana. No i nagle strzał. Klucz luźno chodzi. Cieszymy się, że już po ptokach, ale coś jest nie tak, kręci się w miejscu. Ściągamy klucz, a tam... pi*dziec. Świeca ułamała się, górna część porcelany oraz nakrętka odpadły. Końcówka została w środku. Spróbowaliśmy to jakoś połączyć, spróbować skleić, ale... Przy odpalaniu po prostu wszystko wywiało, a w głowicy pozostał sam gwint, bez elementów ceramicznych.
Próbowaliśmy z wykrętakiem. Pomimo założenia grzechotki oraz przyłożenia grubej, metrowej rury, nic się nie stało, prócz... wygięcia się rury. No katastrofa, nikt u nas takiego czegoś nie widział!
Dzisiaj zostaliśmy zmuszeni, aby zaholować auto do warsztatu. No cóż, mechanik obejrzał, powiedział że spróbuje to rozwiercić drobnymi wiertłami, a drobinki które wpadną do środka silnika wywiać. Na jutro o 11 mam odbiór samochodu, wierzę że temu człowiekowi się uda to zrobić bez konieczności rozbierania silnika, czy też bez żadnego uszkodzenia głowicy.

A może w razie czego ktoś miał z tym do czynienia i ma jakieś pomysły? W grę wchodziło także naspawanie na te żelastwo jakiejś śruby, a potem spróbowanie tego wykręcić...