Wpis w blogu auta
Renault Thalia
Dodano: 13 lat temu
Blog odwiedzono 1601 razy
Data wydarzenia: 09.10.2011
Wakacje nad polskim morzem
Kategoria: podróż
DŁUGI WPIS, NUDNY, CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Dzień 1 (11.09.2011)
Z domu wyjechaliśmy o godzinie 5. Trasa jaką mieliśmy pokonać wynosiła 526 km, dzień wcześniej przejechaliśmy 65 km z Sosnowca do Częstochowy. Pierwszy odcinek trasy pokonaliśmy w niespełna 1,5 h. Droga do Łodzi była pusta, tylko czasami mijaliśmy jakieś samochody. Tutaj zrobiliśmy mały postój na papieroska przy sklepie Carrefour. Dalej droga już nie była tak wspaniała. Ruch się zwiększył, w końcu już dochodziła 7 i wiele osób wyruszyło na drogi w różnych celach. Kolejny postój tym razem na posiłek urządziliśmy w Krajewie na stacji Shell. Bułeczki i herbatka pokrzepiły nas przed dalszą drogą. Teraz w planach był przejazd przez Włocławek i Toruń. Włocławek od naszej ostatniej wizyty się zmienił, a właściwie to jakość dróg w tym mieście. Z drogi do testowania zawieszenia w samochodzie zaczyna się zmieniać na idealnie równą. 30 km przed Toruniem zrobiliśmy kolejny postój na papieroska i herbatkę i dalej w drogę. Przez Toruń przejechaliśmy bez najmniejszych problemów, teraz cel był blisko. Przejechać obwodnicą Świecia i wjechać na autostradę A1. Uważajcie na wjeździe na nią na znaki. Na A1 odpoczywaliśmy na dwóch parkingach, na pierwszym po wjeździe na nią i na ostatnim przed zjazdem z niej w Gdańsku. Od tego momentu tempo jazdy mocno spadło, ruch się zrobił gigantyczny. Było już koło 12, a my mieliśmy do przejechania niecałe 100 km. Była to ciężka przeprawa, obwodnica od zjazdu z autostrady jest rozkopana, po prostu w przebudowie, więc automatycznie jedzie się wolniej. Dopiero na wysokości połowy Gdańska droga jest już normalna. W Redzie skręcamy w prawo i mamy już zwykłą drogę dwukierunkową. Ruch jest tu we Wrześniu mniejszy niż w sezonie więc jedzie się właściwie ze stałą prędkością i bardzo przyjemnie, szczególnie gdy naszym oczom ukazuje się zatoka a my wiemy że do celu pozostało nam 10 km. Na miejscu byliśmy parą minut przed 13. Pokój już czekał. Wypakowaliśmy bagaże, i pojechaliśmy na małe zakupy. Po powrocie wyruszyliśmy na pieszy sparek celem rekonesansu co się zmieniło przez 6 lat, od mojej ostatniej wizyty. Do plaży jak się okazało mieliśmy jakiś kilometr. Na plaży ludzi pełno, w różnym przekroju wiekowym. Zamoczyliśmy nogi, w ruch poszedł aparat i pierwsze zdjęcia. Dalej przeszliśmy do 3 wyjścia z plaży i udaliśmy się nadmorskim bulwarem i dalej ulicami Morską i Brzozową do Alei Gwiazd Sportu, gdzie po paru zdjęciach akumulatorki w aparacie odmówiły współpracy. Posiedzieliśmy troszkę na ławeczce i wróciliśmy do pokoju odpocząć. Wieczorem zaczęło się chmurzyć. Nadeszła burza i deszcz by po godzinie przejść dalej. Znów zrobiło się ciepło. My jeszcze troszkę posiedzieliśmy relaksując się, by w końcu udać się spać.
Dzień 2 (12.09.2011)
Pogoda nie wróżyła nic dobrego, postanowiliśmy, zgodnie z ustaleniami z dnia pierwszego, wybrać się na wycieczkę do Łeby. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę, spakowaliśmy potrzebne rzeczy i sprzęty i wyruszyliśmy w trasę. Do Łeby postanowiliśmy jechać przed Chłapowo i Jastrzębią Górę oraz Karwię. Droga wiedzie wzdłóż Pomorskiego Szlaku Cystersów. Możemy podziwiać lasy w województwie pomorskim i poczuć się momentami jak w górach. Przejazd do Łeby zajął nam około 1,5h, przejechaliśmy 77 km. Thalcie zostawiliśmy w centrum Łeby i udaliśmy się na spacerek. Najpierw udaliśmy się w kierunku dworca kolejowego, później wróciliśmy i główną ulicą spacerową w Łebie udaliśmy się naplażę. Z powodu zachmurzenia było pusto, tylko garstka spacerowiczów. Morze było lekko wzburzone, jednak dodawało mu to uroku. Wzdłuż lini brzegowej udaliśmy się do portu. Mieliśmy szczęście gdyż wypływał właśnie statek (nazwa) zarejestrowany w Ustce. Dalej wrócliśmy do centrum i w małej restauracyjce niedaleko portu zjedliśmy obiad. Zamówiliśmy sobie Dorsze Bałtyckie z frytkami i surówkami. Ta przyjemność troszkę nas kosztowała, ale warto było. Rybka była smaczna, a być nad morzem i nie spróbować jej to byłby grzech. Stąd udaliśmy się do portu jachtowego. Po drodze minęliśmy dworzec kolejowy, oraz wypoczynkowy ośrodek kolejowy, a także most nad rzeką Łebą. W porcie jachtowym nie spotkamy po sezonie za wiele jachtów. Cumowało tam jednak kilka ciekawych jednostek, niestety na pomosty nie można wejść więc nie mogliśmy im zrobić zdjęć z bliska. Prosto z portu jachtowego wróciliśmy do samochodu. Wracaliśmy inną drogą, postanowilismy że przejecdziemy się przez Lębork i Wejcherowo. Tym razem do pokonania mieliśmy 98 km. Po drodzę warto zauważyć na budowaną drogę rowerową prowadzącą do Wielkiej Wsi Lęborskiej, a być może i dalej do samego Lęborka, oraz jezioro Lubowidzkie. Całą trasę pokonaliśmy w około 2 - 2,5 h. Po powrocie kolacja i odpoczynek w pokoju, oraz ustalanie planu na dzień kolejny.
Dzień 3 (13.09.2011)
Plan na dzień 3 naszego pobytu nad morzem był inny, jednak postanowiliśmy go zmienić. Jak dzień wcześniej rano wstaliśmy, wycieczka do sklepu po pieczywo, kawka i wsiadamy w samochód. Plan był taki by pojechać do Helu. Odległość 36 km została przez nas pokonana w ciągu 45 minut. W czasie podróży delektowaliśmy się widokami zatoki oraz lasów po stronie morza, a także miejscowości przez które przejeżdżaliśmy. Samochód zaparkowaliśmy na ul. Zamoyskiego, jak się okazało mogliśmy jechać jeszcze dalej. Skierowaliśmy się w kierunku cypla czyli tzw. końca Polski. Idąc na cypel po drodze mijaliśmy fortyfikacje które pozostały po obronie wybrzeża z czasów II Wojny Światowej. Po drodze mijaliśmy i fotografowaliśmy następujące fortyfikacje:
-Kopuła Strzelecka
-Centrala Artyleryjska
-Zapasowy Punkt Kierowania Ogniem
-Schron Załogi Nr. 1
-Stanowisko Ogniowe Nr.4;3,2
-Wiata Gospodarcza
Po spacerku przez lasek wśród wspomnianych wcześniej fortyfikacji doszliśmy na czubek cypla. Pogoda dopisała, słoneczko, troszkę chmurek na niebie ale widok i tak niesamowity. Mieliśmy przyjemność podziwiania jak płynie jakiś większy statek w okolicach Trójmiasta oraz przeplywanie statku wycieczkowego z Helskiego portu do Władysławowskiego portu. Sesja fotograficznana plaży i powrót przez lasek do portu w Helu. W porcie wykonaliśmy kilka zdjęć i przechodząc przez centrum miasteczka wróciliśmy do samochodu. Stąd ruszyliśmy na ulicę Helską 16 do Muzeum Obrony Wybrzeża. Zostawiliśmy samochód na parkingu i wybraliśmy się na 300 metrowy spacerek do Muzeum. Wstęp jest bardzo tani (2 zł bilet normalny, 1 zł bilet ulgowy). Bilet uprawnia do zwiedzania skansenu, pozostałe atrakcje dodatkowo płatne, ale jak już wspomniałem warto. W samym skansenie zobaczyby:
-Miny kontaktowo-galwaniczne oraz urządzenia pokładowe;
-Czołg T-34;
-Łodzie;
-Kuchnie polowe;
-Podwozia przyczep;
-Armaty przeciwlotnicze kaliber 37mm;
-Podwójna armata przecwilotnicza 25 mm typ 110-PM;
-37 mm sprzężona armata przeciwlotnicza;
-Holowana armata przeciwlotnicza 37mm;
-Holowana armata przeciwlotnicza kal. 85 mm;
-Armata dywizyjna ZIS-3 kal. 76,2 mm;
-Holowana armata przeciwlotnicza S-60 kal. 57 mm;
-Armata okrętowa 85 mm;
-12,7 mm podwójne sprzężony WKM DSzK;
Oprócz tego czeka na nas strzelnica, gdzie nie odmówiłem sobie przyjemności postrzelania co prawda z repliki karabinu Steyr. Miałem mieć 30 strzałów, okazało się że bylo troszkę więcej. Mój wynik to sto parę punktów, w tym ustrzelona "10". Dalej skusiliśmy się na przejażdżkę wąskotorówką gdzie jak na bilecie możemy przeczytać:
"Odbywacie Państwo podróż trasą byłej kolejki amunicyjnej beterii Schleswig-Holstein. Lokomotywa i wagoniki to autentyczne wyposażenie helskiej kolejki Portu Wojennego, dar Marynarki Wojennej."
Podróż odbywa się na odcinku łączącym beteri Bruno i Cesar, jednak w planach jest odbudowa trasy do magazynów amunicyjnych. Po dojeździe do bunkrów baterii Cesar mieliśmy ok. 15 minut czasu na obejście bunkra i wejście na niego oraz wykonanie fotografii. Później powrót do baterii Bruno i spacerek po skansenie. Nie weszliśmy tylko do samego muzeum, ale co się odwlecze to nie uciecze. Podziwialiśmy dwa pojazdy straży pożarnej Stara "29" oraz Opla. Kilkanaście torped, wystawę o Katyniu i wróciliśmy do samochodu. Teraz po przejechaniu 37 km zatrzymaliśmy się w centrum Władysławowa, a właściwie obok dworca skąd udaliśmy się pod Domem Rybaka do Portu i stamtąd z powrotem do centrum. Zjedliśmy jeszcze gofry i wróciliśmy do domu.
Dzień 4 (14.09.2011)
Rano pogoda dopisała, postanowiliśmy jednak odpocząć od wycieczek. Do obiadu siedzieliśmy w pokoju, co jakiś czas wychodząc do ogrodu. Po południu wybraliśmy się na spacer po mieście. Po wyjściu z dzielnicy Cetniewo II weszliśmy na teren Ośrodka Przygotowań Olimpijskich Cetniewo. Przeszliśmy przez cały ośrodek i wyszliśmy przy wejściu na plażę nr 9. Dalej plażą wzdłuż linii brzegowej poszliśmy do portu. Na plaży zrobiliśmy sporo zdjęć wzburzonego morza, prognozy zapowiadały sztorm. W porcie przeszliśmy całe nabrzeże co chwilę fotografując stojące w porcie kutry, szkunery, jachty, statki wycieczkowe. Po spacerze po porcie ruszyliśmy pod dom rybaka, stamtąd pod dom gen. J. Hallera i przez Aleję Gwiazd Sportu wróciliśmy do naszej kwatery.
Dzień 5 (15.09.2011)
Pogoda od samego rana nie zachęcała do wysunięcia nosa za drzwi pokoju, a co dopiero do spacerów. Dopiero okolo 11 zdecydowaliśmy się ruszyć na wycieczkę do pobliskiego Pucka. W czasie jazdy niebo troszkę się rozpogodziło, wiatr jakby zelżał, a deszcz przestał padać. Do Pucka mieliśmy tylko 13 km. Odległość niewielka, czas jaki trzeba poświęcić na dojazd to jednak pół godziny. Nasz samochód zostawiliśmy na parkingu na przeciwko cmentarza. Stąd ruszyliśmy w kierunku rynku w Pucku. Niestety jak się okazało rynek podlega rewitalizacji i w chwili obecnej jest rozkopany. Z rynku ruszyliśmy do portu jachtowego. Ponownie się zawiedliśmy. Marina jest malutka, ale to nam nie przeszkadzało, ponieważ Puck nie jest dużym miastem, w marinie nie było właściwie żadnego jachtu. Z portu przegonił nas deszcz, więc wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Władysławowa. Samochód zostawiliśmy obok Domu Rybaka który pełni obecnię rolę Urzędu Miejskiego. Z tego miejsca ruszyliśmy w kierunku dworca skąd poszliśmy głównym deptakiem w mieście do plaży. Wiatr jaki tego dnia wiał tworzył duże fale na morzu. Zaowocowało to ciekawą sesją polskiego morza. Za długo nie dało się stać na plaży więc wróciliśmy do spaceru po mieście. Po godzinnym chodzeniu uliczkami Władysławowa wróciliśmy do samochodu i naszego pokoju na Morenowej.
Dzień 6 (16.08.2011)
Pobudka o 8 rano, śniadanie i wyjazd na kolejną wycieczkę. Właściwie to troszk ten wyjazd poświęciliśmy wspomnieniom II Wojny Światowej. W 6 dniu naszych wakacji wybraliśmy się do miejsca w którym tak naprawdę rozpoczęła się walka o Polskę. Przejechaliśmy 86 km z Władysławowa na Gdańskie Westerplatte. Historii tego miejsca chyba nie muszę nikomu przedstawiać, chociaż w kilku zdaniach ją streszczę.
O 4:47 na niemieckim pancerniku Schleswig-Holstein Kapitan zur SeeGustav Kleikamp wydał rozkaz ostrzału placówki Westerplatte. W tym czasie polską placówką Westerplatte dowodził mjr. Henryk Sucharski. Westerplatte broniło się 7 dni ponosząc o wiele mniejsze straty w ludziach niż Niemieccy przeciwnicy. Niestety 7 Września 1939 roku mjr. Henryk Sucharski podjął decyzję o poddaniu się. Niemcy byli pod wielkim wrażeniem waleczności polskich żołnierzy. mjr. Sucharski mógł zabrać do niewoli ze sobą szablę. Przespacerowaliśmy się trasą turystyczną po Westerplatte co zajęło nam blisko dwie godziny. Na trasie oczywiście znajdują się tablice z historią obrony, oraz powojenną Westerplatte. Zobaczyć na trasie możemy koszary, wartownię I, oraz ruiny pozostałych wartowni, pomnik obrońców Westerplatte, oraz plac na którym odbywała się wizyta Papieża JP II. Na placu przed pomnikiem znajduję się wiele mówiący napis z głębokim przesłaniem: "Nigdy Więcej Wojny".
Z Westerplatte udaliśmy się do portu jachtowego oraz rzekłbym turystycznego (nabrzeże skąd możemy przepłynąć się Motlawą) w Gdańsku. Spacerując nabrzeżem po drodze mijamy restaurację w której swoje rewolucje przeprowadzała Magda Gessler, po drugiej stronie (po stronie portu jachtowego - tzw. mariny) możemy podziwiać statek muzeum Sołdek ze Szczecina, na stale zacumowanego w Gdańsku, oraz Centralne Muzeum Morskie w Gdańskiu. Z nabrzeża udaliśmy się na ulicę Długi Targ pod pomnik posejdona. Tam chwilkę pospacerowaliśmy i wróciliśmy do samochodu by udać się do naszej kwatery we Władysławowie.
Po południu wybrałem się na mały spacer po miasteczku w którym się zatrzymaliśmy. Standardowa trasa wzdłuż Cetniewa (OPO), na plaże, do portu, pod dom rybaka i Aleją Gwiazd Sportu do pokoju.
Dzień 7 (17.09.2011)
Po śniadaniu wsiedliśmy do samochodu i wybraliśmy się na wycieczkę do Jastrzębiej Góry. Nie spędziliśmy tam za dużo czasu ktorego w tym dniu było de facto mało. Przeszliśmy głównym deptakiem na skarpę skąd schodami można zejść na plażę i wróciliśmy do samochodu by podjechać jeszcze do Rozewia, małej wioski oddalonej od Jastrzębiej Góry o dwa kilometry. Tutaj wybrałem się na latarnię morską. W samej latarni możemy poznać ogólną historię latarń morskich w Polsce, oraz zobaczyć ich modele, które co jakiś czas jak prawdziwe latarnie migają swoim światłem. W połowie drogi na szczyt można wejść na balkonik i podziwiać widoki okolic latarnii, a z samej góry z miejsca gdzie znajduje się soczewka można podziwiać widok na morze, półwysep helski, oraz okolicę Rozewia. Bilet upoważnia nas do wejścia do starej maszynowni gdzie możemy poznać zasadę działania pierwszych latarń i tego co je napędzało. Obejrzeć możemy również galerię która znajduję się w tzw. rozewskiej szopie obok latarni. Z Rozewia wróciliśmy do Władysławowa gdzie poszliśmy na plażę pożegnać się z morzem i do pokoju spakować się przed powrotem do domu.
Dzień 8 (18.09.2011)
Ostatni dzień i powrót do domu. Trasa do pokonania 532 km. Calość zajęła nam 8 godzin.
Podsumowanie:
Przejechane km: 1648,5
Czas: 8 dni
Średnie spalanie: 4,8 l/100 km
Zużyte paliwo: ok. 75l
A teraz zapraszam do obejrzenia fotek.
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
pozdro