W Sierpniu zdecydowaliśmy się na wypad nad morze. Bagażnik na dach, na bagażnik rowery, kufer wypchany bagażami, wyruszamy
Początkowo szło gładko. Z dobrze zamocowanymi rowerami zapomina się, że wozisz je ze sobą. Bez problemów z wyprzedzaniem, czy szybka jazdą. Opory powietrza dało się odczuć na autostradzie, czy przy mocnym wietrze. Zdjęcie nogi z gazu i momentalnie wyhamowywał. Przez korki jechaliśmy 10 h... Pod koniec jazdy nie byłem do końca zadowolony z silnika i hamulców.

Droga powrotna: Do Gdańska bezproblemowo. Później zaniepokoiło mnie drżenie przy hamowaniu i dziwne uczucie oporu przy pracy silnika. Przy drodze ASO forda. zbliża się 21:00... "Trudno, najwyżej zabulimy, nie będziemy jechać 500km w ciemno. Jak się rozpierdzieli do końca w środku nocy to będą dopiero wakacje"
Zajechaliśmy. Na szczęście na tą chwilę nie było nic do robienia prócz wymiany płynu hamulcowego. Czarny od wody.

Ale.. przy okazji dowiedziałem się że ktoś kiedyś przywalił w podłużnicę. Jak się zaświeci check engine, no to już wiadomo dlaczego...

Było sympatycznie, ale trzeba by było zrobić kilka rzeczy przed następną długą podróżą... Poza tym silnik "ciut" za słaby na takie wojaże.