No i stało się, pierwszy w moim życiu diesel. Wymarzony Seat Leon (takiego samego miał mój brat to była świetna maszyna). Ale od początku, moja przygoda z samochodami zaczęła się od fiata cinquecento 900, którego odziedziczyłem po zmarłym ojcu. To dopiero była maszyna, kiedy zacząłem nim jeździć byłem przerażony, trójka nie wskakiwała, wycieraczki czasem działały, a i odpalał jak miał ochotę. Mimo to wspominam to auto z wielkim sentymentem jako, że towarzyszyło mi już od dzieciństwa i wiązało się z nim wiele dobrych wspomnień. Niestety jak to z pierwszym autem bywa w końcu go zajeździłem... Przyszedł czas na 2 samochód mianowicie renault clio II. Sprowadzony z Niemiec przez znajomego rodziny, to był początek studiów, byłem niesamowicie podekscytowany, nowy samochód "mocniejszy" silnik, czułem się jak król szosy Biedronka, bo tak został ochrzczony przez znajomych z którymi jeździłem na nim zajęcia, świetnie spisuje się do tej pory. Od niedawna jeździ nim moja żona i z całą miłością do Niej samochód nie pożyje już długo, ale każdy musi mieć ten pierwszy samochód do zajeżdżenia A w zeszłym tygodniu przywitałem się z moim nowym nabytkiem, sprowadzany przez tego samego człowieka i oczywiście ponownie się nie zawiodłem. Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia, piękny kolor, zadbany i lśniący. Pierwsze wrażenie z jazdy niesamowite, dynamiczny silnik, ta wspaniała melodia diesla, zachodzące słońce i lista przebojów polskiego radia 3... czego chcieć więcej od życia