Wpis w blogu auta
Audi A6
Dodano: 13 lat temu
Blog odwiedzono 1748 razy
Data wydarzenia: 05.01.2012
Wypad do Zakopca
Kategoria: podróż
Wyjechaliśmy z Płocka 27 grudnia o 5.10. Trasę Płock - Łódź - Częstochowa - Katowice - Kraków - Zakopane - razem w zaokrągleniu 470km, udało się przejechać w niecałe 5,5 godziny. Nadmieniam, że bez szaleństw, no może troszkę na A4, gdzie było także tankowanie LPG
Jadąc już wiedzieliśmy na hałdy śniegu nie mamy co liczyć. Widać go było w wysokich partiach gór oraz to tu to tam ale jak na Zakopane to było go jak na lekarstwo. Oczywiście dzieciaki zdążyły wywinąć orła tak czy tak? W duszy oczywiście liczyliśmy, że w krótkim czasie ostro popada i w końcu przyjdzie do nas prawdziwa zima.
Kwatera znajdowała się przy ul. Bilinówka, w bliskim sąsiedztwie straganów i kolejki na Gubałówkę. Po szybkim rozpakowaniu się, ruszyliśmy w miasto przez stragany gubałówkowe na Krupówki. Ponieważ pora była już obiadowa ruszyliśmy kolejką na Gubałówkę na pizzę i oczywiście grzane piwko z miodem i cynamonem. Dobre było?
Nie obyło się również od zakupów. Sklepy pełne były promocji, o których na Mazowszu można tylko pomarzyć. Dzieciaki co i rusz chciały nową rzecz bądź zabawkę a my co? Po od separowaniu głupot do portfela? Swoją drogą kto tu był ten wie, że można się tu ubrać dosłownie za połowę ceny. Do tego wybór ogromny. Dało się również zauważyć, że niektóre Panie przyjechały dla lansu, ponieważ obcisłe leginsy i długie szpile gdzie jak gdzie ale na Krupówkach wyglądały bynajmniej głupio. Zresztą zwracały uwagę nie tylko moją.
Pod kolejką na Gubałówkę była akurat szkółka narciarska, więc zapisaliśmy dzieciaki na naukę jazdy na nartach. Dużemu się spodobało i poszedł tam jeszcze raz. Chciał więcej ale jak każdy portfel tak i mój miał ograniczenia. Młodszemu natomiast narty nie przypadły do gustu i więcej przebywał w domku i odpoczywał jak zjeżdżał. Po godzinach szkółki ok. 16-17 w ruch szły sanki, jabłuszka i inne gadżety, które tylko pozwalały zjechać na z góry. Oczywiście ja też zjechałem i to nie raz. Przy okazji dała o sobie znać ludzka głupota, ponieważ wychodzący ludzie z kolejki zatrzymywali się i patrzyli jak duzi i mali zjeżdżają ale o tym aby stanąć z boku już wiele z nich nie pomyślało. Tak więc widać było dużo wjazdów i podcięć gapiów, którzy po akcji zjazdowców rozkładali się jak dłudzy. Ze względu na dzieciaki nie chodziliśmy długo po mieście, dlatego też nie mieliśmy okazji zobaczyć jednego wariata, który po skoku ze zrobionej muldy rozpieprzył sobie głowę. Ślady jego wyczynu pozostały na śniegu w postaci czerwonych plam.
Nie obyło się również bez wizyty pod skoczniami oraz na Kasprowym. Tam dopiero była zima, choć po za tym jeśli się nie śmiga na dwóch czy jednej desce to co tam robić. Może kiedyś człowiek się nauczy i będzie zjeżdżać jak inni ale tym razem tylko popatrzyliśmy i zjechaliśmy w dół. Swoją drogę mieliśmy szczęście, ponieważ my w zasadzie nie czekaliśmy na wjazd na górę a przy zjeździe na góra była już spora kolejka.
Odwiedziliśmy także pobliskie tzw baseny termalne w Bukowinie Tatrzańskiej. Akurat zaczął się sezon i ceny poszły ostro w górę ale żal było nie skorzystać. Zjechaliśmy sobie z młodym z rury ale jakoś nam nie pasowała. Najciekawiej i najfajniej było siedzieć w gorącej wodzie na dworze. Ratownik ubrany w ciepły polar i czapkę a my w samych gaciach.
W końcu w piątek 30 zaczął puszyć śnieg. Takie małe a jak człowieka ucieszyło, bo pomimo jak pisałem wcześniej, że śnieg gdzieniegdzie leżał ale taki świeży prosto z nieba to co innego. Rankiem czarny anioł przykryty był już białą cieniutką kołderką. Wolę go jednak czarnego?
Nadszedł w końcu sylwester. Ludzi kupa, petardy i wszechogarniająca wrzawa. Dziś wiem, że sylwestrowy obiad, choć nadzwyczaj smaczny i pożywny wyszedł mi dołem Ale o co chodzi? Postanowiliśmy wyjść na miasto ok. 22.00. Włożyłem szampana do plecaka i ruszyliśmy w stronę Krupówek. Ludzi było jeszcze więcej jak wcześniej, do tego połowa z nich już nagrzana. Do tego wyszło więcej paniusiów na szpileczkach. Wszystko było dobrze ale do czasu, bo w połowie Krupówek poczułem dziwne uczucie w żołądku i oznajmiłem, że niestety ale muszę do domu i to szybko. Powiem Wam, że ledwo zdążyłem ale zdążyłem. Jak się później okazało mojej towarzyszce przytrafiło się to samo. Tak więc Nowy Rok przywitaliśmy w pokoju. Przez okna patrzyliśmy tylko na sztuczne ognie, które pojawiały się nad miastem.
Teraz już wiecie, czemu jako pierwszy w tym roku zrobiłem wpis. Byłem trzeźwy i do tego w domu, więc co miałem robić.
Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy jak zwykle na miasto. Powiem Wam, że byłem ostro zdziwiony ile straganów i sklepów jest pootwieranych ale na ich miejscu pewnie robiłbym to samo. W końcu przepadłoby im sporo potencjalnej kasy. Tego dnia poszliśmy także na stary cmentarz na Peksowym Brzyzku, gdzie pochowany jest Stanisław Marusarz, Kornel Makuszyński i wielu taterników, którzy oddali życie ratując innych. Urzekły mnie wyglądy grobów. Niektóre proste obłożone tylko kamieniami i z drewnianymi krzyżami, inne całe z drewna. Brak jakichkolwiek marmurów czy innych wymyślnych kamieni, tylko drewno i zwykły kamień, który można znaleźć przy drodze.
Nadszedł w końcu dzień wyjazdu. Rankiem wstałem, poszedłem po bułki i okazało się, że Zakopane dopiero dziś tj. 2 stycznia odsypia Nowy Rok. Wszystko pozamykane a w sklepach remanenty. Ledwo znalazłem pieczywo ale udało się. Szybko zjedliśmy, podjechaliśmy bliżej Gubałówki i poszliśmy po ostatnie zakupy. Oczywiście oscypki, żurawina, malinowy miód itp. W tym czasie parę straganów otworzyło się, więc z zakupami nie było problemów. Po wszystkim trzeba było lekko przepakować bagażnik i ruszyliśmy do domu.
Wyjechaliśmy o 10.15. Słyszałem o korkach na zakopiance ale teraz sam się o tym przekonałem na własnej skórze. W końcu tego dnia okazało się, że wyjeżdża do domu pół Zakopanego. W zaokrągleniu 100km do Krakowa jechaliśmy blisko 5,5godz!!! Szok!!! Nie muszę mówić jak pasjonujące było pokonywanie kolejnych metrów w żółwim tempie i to na w steku. Udało się nam w końcu dojechać do Krakowa i wbić się na A4. Odżyłem. Pozwoliłem sobie troszkę pogonić ale oczywiście bez szaleństw - 180 nie przekraczałem. Potem już poleciało i do domu dotarliśmy po całych 10godzinach i 20minutach. Nigdy wcześniej nie miałem okazji jechać tak długo i jednocześnie tak mało (km).
W sumie wypad uważam za bardzo udany. Brakowało napewno śniegu ale atmosfera Zakopanego wystarczyła do świetnego wypoczynku.
Ostatnia aktualizacja: 05.01.2012 09:19:13
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 19 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 27 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Dzięki
Gratuluje Dziennika Dnia
Jeśli natomiast piszesz o wolnych miejscach to rozumiem, że chodzi Ci o kwatery. Trzeba rezerwować wcześniej i problemu nie ma.
Co do kasy to pojęcie względne. Ja bogaczem niegdy nie byłem a mimo wszystko starczyło na co się chciało
Często jeżdżę tam w maju oraz jesienią i jest pięknie.
Polecam!
Problem z dojechaniem.
Problem ze znalezieniem wolnego miejsca.
Problem z kosmicznymi cenami
Polecam wybrać się tam w lecie bo jest również ładnie.