Wpis w blogu auta
Ford Focus
Dodano: 8 lat temu
Blog odwiedzono 730 razy
Data wydarzenia: 22.08.2016
Wyprawa w Tatry
Kategoria: podróż
Co do samej drogi- oczywiście korki były już na A4 na bramkach pod Wrocławiem, więc objechaliśmy je miastem i wjechaliśmy na autostradę za nimi. Na autostradzie tragedia- ciągle typowe Janusze lewego pasa, którzy jadąc 110 i wyprzedzając ciężarówki oddalone od siebie o kilkaset metrów nie zjadą na prawy, bo przecież po co... Chciał nie chciał, niestety wyprzedzanie prawym pasem było nieuniknione. Apogeum całej drogi osiągnęła sytuacja, w której stary transporter ni stąd, ni z owąd, zjechał na lewy pas i najzwyczajniej w świecie się zatrzymał. Ja jadąć 160 wyhamowałem, ale jak widziałem w lusterku sprintera, który za mną na 100% by nie wyhamował, to nie chciałbym wiedzieć co by było, gdyby nie uciekł na ten prawy pas... Korki były także na wszystkich innych bramkach... Później jakoś ta a4 się rozluźniła i można było w miarę normalnie jechać. Sama zakopianka o porze, kiedy tam byliśmy nie była tragiczna. Staliśmy w korku tylko 15 minut w mieścinie już niedaleko samego Zakopanego, przez remont wiaduktu. Na miejsce dojechaliśmy 23:30.
W sobotę pobudka o 5 rano i wypad w góry. Focusem podjechaliśmy do Palenicy Białczańskiej, gdzie na parkingu już o tej 6:20 było mnóstwo aut. Stamtąd już zaczęłą się nasza wyprawa. Najpierw 9 km do Morskiego Oka, skąd już zaczynały się pięknie widoczki. Na szczęście tak wcześnie nie było jeszcze tam wielu ludzi. Już zaczynało się mocno wchodzić od górę i doszło się do Czarnego Stawu- znowu widoki nieziemskie. Za Czarnym Stawem już był początek prawdziwego wejścia na Rysy. Krajobrazy z każdym pokonanym w górę metrem robiły się coraz to piękniejsze, a uroku dodawały ogromne lodowce na zacienionych zboczach góry. Pogoda była na prawdę wyśmienita, całkowicie bezchmurne niebo to wymarzone warunki do wędrowania po Tatrach, jednak około 20 minut przed samym szczytem Korony Polski, jak to w górach, pojawiły się chmurki i zasłoniły szczyty. Może to i lepiej, bo kilkusetmetrowe przepaście to widok dość ekstremalny w bezpośredniej bliskości własnych stóp. Dość dużą część góry wchodzi się po łańcuchach, gdzie stromizna jest przerażająca i wielu odpuściło dalsze wchodzenie. No przyznać trzeba, że Rysy to twardy orzech do zgryzienia. Ale bez problemu daliśmy radę. Odpowiednie wyposażenie w postaci dużej ilości wody i jedzenia pozwoliły nam osiągnć nasz cel. Czas wejścia na szczyt Rys, licząc od samego parkingu w Palenicy, mieliśmy rewelacyjny, bo razem z wszystkimi przerwami 6 godzin.
Muszę powiedzieć, że schodzenie z Rys daje w kość o wiele bardziej niż wchodzenie. No właśnie w kość, bo zaraz zaczynają boleć kolana... Cały ciężar ciała opiera się w końcu na tym stawie przy schodzeniu z gór. Całkowity czas wejścia na Rysy i powrotu do auta wyszedł nam 10 godzin 40 minut.
Najlepsze jest to, że na drugi dzień, ani później nie miałem zakwasów tylko bolał mnie kręgosłup w części lędźwiowej.
W sobotę był dzień na regenerację. Poszliśmy sobie na skocznię w Zakopanem, na którą wjechaliśmy kolejką. Niestety po Rysach, ta licha wysokość nie robiła już na mnie jakiegokolwiek wrażenia. Po skoczni poszliśmy na Gubałówkę, gdzie trwały koncerty. Zajęliśmy miejsce w knajpce zaraz nad sceną, z pięknymi widokami na góry i rozpoczęliśmy degustację wszystkich piw jakie tam mieli. Polskie, czeskie, słowackie, niemieckie- do wyboru, do koloru. Ceny wcale niewyższe niż w normalnych knajpach- po 7 zł za butelkę, a duży wybór ciemnych spejałów mnie urzekł. Jeszcze tego samego dnia do domu kupiliśmy śliwowicę, oscypki i miejscowe piwa takie jak "Zakopiańskie" czy "Gwiewonciak", które później okazały się dosyć smaczne i całkowicie inne od zwyczajnych sklepowych piw.
Poniedziałkowym rankiem wybraliśmy się do Krakowa, gdzie z okazji święta Wniebowstąpienia chciałem pierwszy raz w życiu posłychać Dzwonu Zygmunta. Niestety niesamowicie się rozczarowałem... Jestem pewien, że dzwon nie bił tylko puścili go z głośnika. W ogóle nie było słychać jego bicia na dziedzińcu zamku. A zwłaszcza, że niby bił o 9:45, a o 12:30 już można było wejśc na jego wieżę, w której właśnie przez głośnik brzmiało włączone jego bicie... Z ciekawości aż sprawdzałem filmiki na yt, czy faktycznie on jest taki cichy ten Zygmunt, ale na filmikach wydaje się bardzo głośny. Ale jak to w Polsce... Nawet najsłynniejszy dzwon puszczą z playback'u...
Droga powrotna do domu była całkiem fajna, nie było takiego ruchu. Spalanie z całej podróży, w obie strony, uważam za dość dobre- 6,4 l/100km przy ciągłym usiłowaniu jazdy autostradą z prędkością około 170 km/h. W praktyce wyglądało to tak, że chwila jazdy z tą prędkością, hamowanie bo jakiś cieć wyjechał na lewy pas i znowu przyspieszanie. Na zakopiance wiadomo, że jechało się dużo wolniej. Ale tam co chwilę było pod górę.
Ogólnie wyjazd bardzo udany. Szczerze polecam Tatry wszystkim wahającym się. Ja zdecydowałem już, że na wakacje nie będę jeździł nad morze tylko w góry. Na prawdę polecam!
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Osobiście nie lubię gór w sezonie a tym bardziej teraz (500+) bo nic nie można zobaczyć w ciszy i spokoju. Preferuję czerwiec,wrzesień i w tym roku tak będzie. Jeden dzień w sezonie ok ale kilku bym nie zniósł...