Po tygodniu stania w zaspie na parkingu auto odpaliło jak złoto. Szybciutko się nagrzało. Zauważyłem, że zeszło trochę powietrza z przedniego lewego koła. Pojechałem do pracy. Na Leśnym trzeba było zaparkować w zaspie. Pobuksowałem trochę kołami i masz, awaria. Zapaliły się kontrolki ABS i awarii hamulców. Nie wiem co się stało. Znajomy twierdzi, że nalazło śniegu i jak stopnieje to to mu przejdzie, ale końca mrozów nie widać. Ale to drobiazg. Wieczorem próbując odpalić nowy problem. Kluczyk ciach, a tu nic. Nie działa rozrusznik. Nawet kontrolki nie przygasają. Próbowałem parę razy i nic. Pomyślałem, że zawiesiły się szczotki. Na biegu poruszałem go trochę przód-tył i zapalił. Pod domem w zaspie zgasł i znów rozrusznik nic. Znów poruszałem autem i ruszył. Zobaczymy co będzie dalej.