Do Zakopanego,a właściwie Kościeliska droga w lutym 2010 była dość dobra,wybraliśmy trasę szybką,z Warszawy "gierkówką" do płatnej autostrady Katowice-Kraków.Odcinek do Krakowa-Lagiewnik (Sanktuarium),przejechaliśmy w 3 godzinki.Ale dalej....masakra,wiadomo "zakopianka" i korki sięgające kilometrów,wystarczy powiedzieć,że ten odcinek przejechaliśmy w czasie ok.4,5 godzinki.Na drogę,myśląc również o górskich trasach zaopatrzyłem się w łańcuchy,które na szczęście przeleżały cały nasz pobyt w bagażniku.Narty w pokrowcach na dachu,związałem linkami (solidnie),bagażnik i tylne siedziska załadowane na ful,ale tak by nie ograniczało mi widoczności (to dla mnie ważne).Tak więc po 7,5 h jazdy dotarliśmy do celu,śniegu po pachy i radośc na widok wspaniałego góralskiego dużego ....łóżka.Nazajutrz,z samego ranka krótka podróż bo ok.5 km do Witowa,jest tam wspaniała trasa zjazdowa i bez dużego tłoku.Oj do dziś słyszę świst wiatru i śnią mi się widoki ze stoku .Nastała szybka odwilż,a było tego dwa dni,zmartwieni zwróciliśmy nawet karnety zjazdowe.Pomocą w dalszym wypoczynku okazała się wspaniała mapka turystyczna,którą zdobyliśmy w Centum Turystyki na Krupówkach.Na mapie tej były zaznaczone najważniejsze zabytki...zamki,kościoły,jaskinie i wiele innych
godnych obejrzenia miejsc w okolicy naszych i słowackich Tatr.Tak więc,na pierwszy ogień poszedł zamek w Orawie (wycieczka całodniowa),następnymi były zamki w Czorsztynie i Niedzicy (oba w 1 dzień).Pominę tu opis zwiedzania,ale jedno Państwu powiem,warto było co widać na załączonych fotkach Nasz "Maniek" zawsze z uśmiechem i bez "humorów" dowoził nas wszędzie i pod każdą górkę,a w nagrodę dostał od mojej ukochanej małżonki piękną maskotkę (foto).Pod wieczór drugiego dnia odwilży,około 19;00 jaaakkk... sypneło,tak do rana było,bez przesady metr,a może 1,5 nowego puchu,radość ogromniasta i narty w ruch.Nie opisuję tu,zwiedzania Tatr,pieszej wędrówki do Morskiego Oka,wjazdu na Kasprowy,wycieczki do Wieliczki,do jaskini Błękitnej na Słowacji,bo te atrakcje zaliczyliśmy zimą 2009,co postaram się opowiedzieć innym razem.Dodam jeszcze,że wracając do Warszawy,zachaczyliśmy o śląsk (Gliwice),gdzie miło spędziliśmy kilka dni w gronie naszych dzieci i wnucząt.A wracając do stolicy,nie zapomnieliśmy podziękować Matce Bożej w Czestochowie,że mogliśmy to wszystko zdrowo i bezpiecznie zobaczyć.Przejechanych kilometrów było;1350,tankowań do pełna 2 x 60,ale jeszcze sporo zostało po powrocie żadnej awarii,jedno mycie za 20 zeta drugie w Gliwicach,ful za 30 dyszki