Pamiętam, że będąc jeszcze dzieciaczkiem jeżdżąc z tatą autem zamęczałem go (podobnie zresztą jak moje szkraby mnie teraz ) na temat mijanych znaków drogowych. Szczególnie jeden był taki ważny, bo inny od wszystkich, a mianowicie "STOP". Nie dość że inny kształt, to i bijący po oczach kolorem, na dodatek co mnie bardzo zaintrygowało, tata powiedział, że "znak STOPu jest święty". Jest i tyle, ma się przy nim zatrzymać niezależnie czy jest przed torami, przed skrzyżowaniem, na środku pola czy gdzie jeszcze indziej. Po latach dotarło to do mnie jeszcze mocniej gdy rozbiłem swoje pierwsze auto na baranie, który wymusił pierwszeństwo nie zatrzymując się przy rzeczonym znaku. I tak mi zostało, że faktyznie ten znak jest "święty", nie ma STOPu na którym bym się nie zatrzymał. Zauważam jednak od pewnego czasu iż jego respektowanie jakby zmalało. Dreptając do pracy, mijam kilka tych znaków i nie trzeba długo czekać aby zobaczyć bagatelizujących go kierowców. Nie wiem co jest powodem takiego stanu, niechljstwo, brak spostrzegawczości, lenistwo, czy jakiś rodzaj buntu?