Sytuacja jak w jakimś filmie - parking wzdłuż drogi, wysiadam, chcę wyjąc z tylnego fotela dziecko a autobus przejeżdżający obok mnie zahacza o moje drzwi. Na szczęście nie urywa ich, mi też nic się nie staje. W szoku i złości wypakowuję rodzinkę i jadę za baranem, który nie wie nawet że mnie zahaczył. Po kilku kilometrach w końcu go wyprzedzam i zatrzymuję na przystanku. Oczywiście pyskówka, dzwonię po policję. Ci przyjeżdżają i ... kolejna niespodzianka - to moja ...

Moja kochana żonka nie zmieściła się na parkingu :( Podrapała Mondka jakiegoś lekarza pod przychodnią w której miała umówioną wizytę. Vałka bez kierunkowskazu, mondek z porysowanym zderzakiem i nadkolem. Porażka. A ja w tym czasie marzłem stojąc na przystanku i czekając na trolejbus do domu. Chyba trzeba jej kupić jakieś mniejsze auto...