W kombi dużo mniejszy bagażnik niż w mondeo mk3, jednak miejsca na tylnej kanapie więcej. Spalanie średnie ok 1,5-2 l mniejsze niż w mondeo 2,0 tdci. Niestety rozrząd paskowy, wymiana ok. 1000 zł z rolkami i napinaczem. Zawieszenie o niebo lepsze niż w mondeo, jednak należy się liczyć z drogimi naprawami zawieszenia. Poza tym trochę denerwuje bujanie auta, przy hamowaniu, które nie występuje w porównywanym mondeo. Sylwetka pozostaje kwestią gustu, mnie się podoba, natomiast wewnątrz auto dość smutne. Podobać się może podświetlenie nocą, niebieskie i czerwone światełka dobrze wyglądają. Wnętrze wygląda ciężko i pancernie, w odróżnieniu od mondeo mk3, które jest dużo ładniej wykończone.

Kupiony do jazdy do pracy, z gazem. Niestety Pan z Mogilna (kuj-pom) jest oszustem i sprzedał mi auto podrasowane tylko na sprzedaż. Po przejechaniu ok 100km wjechałem na warsztat, bo auto zaczęło wykazywać niepokojące objawy. Następnym razem nie kupię auta, które mi się podoba, jeśli będą podejrzane symptomy dotyczące właściciela. W chwili kupna wszystko było ok, a na każde z moich pytań logiczna historyjka. Jak się teraz okazało facet potrafi kłamać bez mrugnięcia okiem. A kupiłem, bo miałem już dość jeżdżenia i oglądania szrotów, no i czas naglił - potrzebuję drugiego auta.
Trudno, trzeba zrobić naprawy i dopiero potem jeździć.
W ciągu roku wymiana amortyzatorów z przodu, drążków i końcówek, zaworu wlewu gazu, rozrząd, cylinderki i okładziny hamulcowe z tyłu, klocki z przodu i zakup nowego kompletu opon letnich...
Na gazie przejechał już ponad 120 tyś więc zużycie ma też już spore. Minimalna średnia 8,5 na trasie, a średnie do pracy i po Bydgoszczy w okolicach 9,5-10,5 l/100 km.
Sprzedane bez żalu.

Auto już ma wymienione wtryski, zrobione końcówki stabilizatorów i śmiga.
Wydałem trochę na te naprawy, a spalanie podobne jak w Vectrze 1,7TD 82KM, ale MOC 130KM pozwala zgasić uśmiechy gówniarzy na światłach, którzy nierozważnie próbują mnie objechać pseudo sportowymi dudniącymi wiertarkami ;)
Daje poczucie komfortu i pewne zachowanie na jezdni. Wyprzedzanie?? BAJKA!!
Co z tego, że to tylko FORD... Kupiłem ze zrobionymi blachami, więc na jakiś czas wystarczą. Tylko dbać, lać dobre paliwo i śmigać :D
Trzeba pamiętać, żeby zimą dodawać uszlachetniacze do paliwa, bo w przeciwnym wypadku zaklejają się przewody, a niestety silnik jest czuły na zmianę parametrów paliwa. Poza tym trzeba regularnie sprawdzać poziomy płynów - nie ma np. sygnalizacji niskiego poziomu oleju we wspomaganiu.
Sprzedany po 4,5 roku eksploatacji. Przed samą sprzedażą zrobiłem jeszcze całe hamulce i zawieszenie bo jak na złość wszystko zaczęło się kończyć kiedy dałem ogłoszenie.
Auto cieszyło żonę, bo lubi duże i mocne auta. Ja wolę Passata B5. Mam te z z silnikiem diesla, ale spalanie dużo niższe, mniej awaryjna całość i lepszy komfort jazdy. No i utrzymanie sporo tańsze nawet stosując części wysokiej jakości.
Mondeo mogę polecić osobom lubiącym tanie i w miarę wygodne mocne auta. Trzeba się liczyć z wydatkami.

Licznik cofnięty o 100tyś. Zaniedbany po dzwonie z boku - ale to wyszło jak go sobie dokładnie obejrzałem jakiś czas po kupnie. Kupiłem większy niż UNO bo taki potrzebowałem i jeździło mi się wyśmienicie. Wygoda rekompensowała wydatki na naprawy (alternator, gumy - zawieszenie tył i jakieś pierdoły).
Ogólnie bardzo dobre auto, ale żeby było zadbane... No i moc 82 KM to trochę mało na ten wóz. Wyprzedzanie wymagało rozpoczęcia od 3 biegu. Spalanie tak jak UNO, tylko że ropy. Kupiłbym jeszcze raz ale z mocniejszym silnikiem.
Sprzedany bo potrzebowaliśmy kombi, no i znowu rdza...

5 dni po gwarancji (była na rok) zaczęły się duperelki. 2 razy linka ręcznego, 2 razy uszczelka kopuły zaworów, guma przegubu - tu się okazało że auto posklejane z tego co zostało na magazynach, bo to był ostatni rocznik. Potem guma amortyzatora z tyłu, za jakiś czas druga strona i tak dalej. Sprzedałem, bo zainteresowała się tym autem ruda (4letnie auto!).
Fiata raczej będę omijał przez długi czas...

Niby był ok, ale pochłaniał ogromne ilości oleju silnikowego, tak 1 litr na zbiornik paliwa, więc zrobiłem mu remoncik. Spalanie miał nie najgorsze ok. 6,5 po mieście. Po roku wlazło w niego licho i dusił się powyżej 60km/h. Poddałem się po wymianie gaźnika, zbiornika i tp. Okazało się, że zesztywniała rurka paliwa i pękła. Po osiągnięciu magicznej 60-ki zasysał powietrze i kaszel go męczył :) Sprzedałem bez żalu bo na koniec współpracy pierdołki potrafiły się psuć 2 razy w tygodniu.

Stan był fatalny. Zrobiłem w nim chyba wszystko co możliwe i sprzedałem po dwóch latach za grosze. Ale kiedy jeździł to nie zawiódł na drodze. Naprawy były spowodowane zaniedbaniami poprzednich właścicieli, którzy nie wkładali ani złotówki w części eksploatacyjne.

Dzika blacha miała jedną poważną awarię - w zimie nie wypłynęła cała woda z chłodnicy i zamroziła pompę wody przy prądnicy. Po odpaleniu ukręciło wirnik pompy i woda wypłynęła. Śmigałem nią kilka lat. Fajna przygoda, kiedy po trasie 100km/h zjechałem na gruntówkę i przy 35-40km/h odpadło lewe koło z przodu i wpadło pod podwozie :) To był skok w nad przestrzeń :)

Ciężki i paliwożerny silnik, po trzech szlifach. Podłoga zaczęła po pewnym czasie kawałkami odpadać, ale za to na offroad nadawała się idealnie. Od czasu do czasu efekty specjalne w postaci błota na twarzy :) które wybijało z podłogi po wjechaniu w większe kałuże :D
Zawsze woziłem młotek i kilka kluczy i dawało się naprawić zawsze i wszędzie do momentu aż pękły pierścienie i silnik się zblokował. Po tej awarii służyła za bazę darmowych części do następnej sztuki.