O Multipli marzyłem od kiedy tylko zobaczyłem ją na drodze. Tak paskudna, że piękna. W końcu marzenie się ziściło :)

Jazz był kolejnym 'japońcem' i to nawet z krwi i kości ( i z tabliczki znamionowej).
Auto marzenie. Absolutnie bezawaryjne, spalanie 4.3 najmniej, do 7.5 max. Przez cały okres eksploatacji w aucie nie padło dosłownie NIC. Jak na swoje wymiary dość pojemne. Przykład: do auta weszło dwoje dorosłych, dwoje dzieci na fotelikach, pies marki Szkocka Collie, dorosła i... pełnowymiarowa rama gokarta z kołami. Facet który mi ją sprzedawał patrzył z coraz większymi oczami na to co się dzieje... poczym zamknąłem bagażnik, pożegnałem się z oniemiałym sprzedawcą i ruszyłem w drogę powrotną :)
Bardzo fajny samochodzik, zacny i niezawodny.

Hondę Civic 1.4 iE Aerodeck kupilismy jako następcę Punciaka. Zachwycił mnie silnik 1.4, być może trochę słabawy jak na kombi ale.. dający masę frajdy z jazdy. Poza tym że potrafiła być dość głośna :D szczgólnie w okolicach 6 tys obr :D to niczego złego o aucie nie można powiedzieć. Dość ciasnawa w środku w porównania do Punto II. Kręcona wyżej - paliwożerna, choć nigdy nie przekroczyła 10/100. Zwykle paliła ok 8-8.5.

Orangutan był naszym 'lekiem' po traumatycznej Vectrze. Okazało się że jest to autko nad wyraz sympatyczne, DualDrive sprawdzał się idealnie. Słabe strony - zawieszenie (raczej unikać kocich łbów bo skracają żywotniść zawieszenia dramatycznie), skrzynia biegów - przy 60.000 ,usialem zrobic remont skrzyni w dosc niefartownym okresie bezgotówkowia.... Pozatym samochód naprawdę super. Bardzo pojemny, faktycznie dosc drażniące były szerokie tylnie słupki, ale dzięki nim nauczyłem się parkować na lusterka ;) Fajne autko, mogę je spokojnie polecić a zwłaszcza w silniku diesla turbodoładowanym.

Kupiony jako wspolne autko - moje i mojej żony/narzeczonej :) Obawialismy się kupić używane auto z nieznanego źródła, więc kupiliśmy auto od mojego byłego szefa. No cóż, szybko okazało się że kupiliśmy paskudnego złoma. Nie był walony jedynie chyba tylko w prawe tylnie drzwi, a to dlatego że pochodzilī z innego auta. Sypało się w niej absolutnie wszystko co mogło. Sprzedaliśmy to auto po rdwóch latach używania. Dało nam tak w kość, że do dzisiaj patrzę na Ople z mieszaniną odrazy i agresji :D Zas mojemuy byłemu szefowi po dziś dzien dziękuję za to ze w sposób perfidny i bezczelny mnie oszukał wciskając nam tę kupę złomu. Na szczęście to już za nami ;)

Kolejnym pojazdem jaki miałem był Malacz. Po sprzedaniu Helmuta kupiłem motorower Simson. Po sprzedaniu Simka kupiłem.. Malacza. Malacz służył mi jakis rok, może dwa, poczym zostawiłem caro Bratu. Brat zaś sprawdził jak się zachowuje Malacz w zetknięciu z nowiutkim A4. Wynik? A4 ledwie zarysowany, lacza skasowany przód. Niestety nie pamietam co kto gdzie i jak się dalej tym samochodem zainteresował. Po prostu.. zniknął ;)

Helmut był moim pierwszym samochodem. Kupiony za 1.000 na auto złomie służył mi dobre dwa lata. Nauczyłem się na nim wiele z budowy samochodu, samodzielnie przeprowadziłem kilka napraw. Wspominam go bardzo miło, choć spalanie 15/100 przyznam ze momentami było zbyt ciężkie dla mojej uczniowkiej kieszeni.