Potworzyca kolor ma biały, co sugeruje czystość i niewinność. I zazwyczaj taka pozostaje, przemierzając polskie i europejskie drogi w sposób spokojny, wręcz majestatyczny. Rzadko się złości, rzadko daje sprowokować i wyprowadzić z równowagi. Ot takie to z niej gran tourismo - szybko, komfortowo i spokojnie do celu. A, że niekiedy przełącznik wędruje w tryb SPORT+... każda potworzyca czasem pokazuje kły... :)

Auto bardzo przestronne, dość wygodne (choć nieco trzęsie) i całkiem ekonomiczne. Spokojna jazda w trasie to poniżej 7 litrów na setkę (z bagażnikiem dachowym). Jazda autostradowa to 8.2. Na pusto samochód pali nawet litr mniej.
Sam silnik zachęca raczej do jazdy spokojnej, pod obciążeniem robi się głośny, natomiast urzeka brakiem turbodziury.
Fantastycznie sprawdza się tempomat adaptacyjny i aktywny lane assist - po autostradzie auto jedzie w zasadzie samo, a kierowca po tysiącu kilometrów wysiada całkiem świeży.
Fajne auto.

Bardzo funkcjonalne auto, którego główną wadą był silnik - za słaby i za dużo palił...

Potwornie dużo palił na autostradach...

Super fajny samochodzik pod warunkiem, że nie trzeba nikogo wozić na tylnych siedzeniach;-) doskonały silnik, fajna skrzynia, zawieszenie nienajgorsze, świetny komfort akustyczny. Lubię to!

Fajne auto. Poza tym, że z tyłu miejsca nie ma wcale, silnik jest głośny przy prędkościach ponad autostradowych, a w mieście pali 13 litró na setkę (11,5 'producenta' do osiągnięcia tylko stylem 'piórko na gaz'). Mimo to samochód fajny:-)

Uwielbiałem ten samochód. Olbrzymia ilość miejsca w środku, fantastyczne prowadzenie, dobry silnik... Wszystko na swoim miejscu. Dopiero przesiadka do MX-5 sprawiła, że zacząłem zauważać niedostatki (nawet mocnego) diesla. Turbodziura i fatalne wyważenie (= wiadro betonu przy przedniej osi). Mimo wszystko samochód wspominam bardzo dobrze - tym lepiej, że przy przebiegu 192k km samochód jeździł jak nowy (serio!!).

Tia... pierwsze własne auto. 1.2 60 KM + LPG... to była strzała... ale lubię ten samochód - zmienił moje wyobrażenie o fiatach - zero problemów, a jeździło się przyjemnie.

Nudny samochód, z dobrym silnikiem i bardzo dużym i funkcjonalnym wnętrzem. Kawał techniki i niedosyt duszy.

Jako wieloletni fan samochodów z zoom-zoom duszą podchodziłem do Helmuta nieufnie... Starałem się od początku znaleźć i wytknąć mu jego słabe punkty. I powiem szczerze, po 8 miesiącach jeżdżenia Helmutem, jestem zawiedziony. Bo nie znalazłem specjalnie słabych punktów... :/

Jasne, że chciałoby się by silnik palił mniej. I jak na 1.4 pali niemało. Ale przecież moc jest na poziomie 2.2 benzyny, więc trudno by palił tyle co 100 konny motor... A frajdy potrafi dać sporo!

Ciekawe jest to, w jaki sposób jeździ się tym samochodem. Ja najczęściej jeżdżę Dziunią (śliczniutka, 140 konna i lekka jak piórko Mazda MX5), która wręcz prowokuje do szybkiej jazdy i wkręcania na czerwone pole... A Helmut nie! Moment pojawia się bardzo wcześnie, więc można śmiało jeździć na obrotach poniżej 2K RPM, a jeździ się przyjemnie, bez poczucia, że jest się na drodze mułem. Z drugiej strony przyciśnięcie pedału do oporu przy tej prędkości obrotowej nie daje i połowy tego, co silnik jest w stanie oddać... A redukować się nie chce... I tak o to samochodem, który na 4ce rozpędza się do 200 kmh, jeżdżę przeważnie w tempie PTTK:-). Co innego, gdy włączy się agresor... Wtedy wystarczy utrzymać obroty powyżej 4K, i Helmut z samochodu nudnego i rodzinnego zamienia się w... no może nie bestię... ale w naprawdę szybkie auto :-)

Dlatego lubię Helmuta. Dobra, niemiecka szkoła inżynierii. I naprawdę nie ma się do czego przyczepić... A że brak duszy? Trudno... ;-)

Moje maleństwo... :-)

Kupiona w Niemczech, od właścicielki, która jeździła nią przez 10 lat... Wersja limitowana 10th Anniversary Edition, z fabrycznym torsenem na tylnej osi oraz utwardzonym zawieszeniem Eibach/Billstein. Silnik 1,8, 140KM, do tego (rzadkie w wersji Europejskiej 10th AE) klimatyzacja i przeciwmgłowe. Jest i hardtop w komplecie.

W samochodzie zmienione kable zapłonowe (Magnecor), felgi (Dotz 16"), opony (Toyo), tarcze + klocki hamulcowe (Black Diamond). No i całkiem niegłupie audio (o którym szerzej w dzienniku pokładowym).

No uwielbiam ją, no!