Miałem różne auta, ale ten to SZOK. Kupiłem go w W-wie i wracałem nim na Śląsk - to była czysta frajda. Mam tu na myśli komfort, przyśpieszenie itp.
Polecam każdemu...
7 grudzień 2012 - zrobiłem w jednym dniu 810 km (ŚLĄSK - Maciejowice przez Grójec). Trasę zrobiłem na dwa razy po 400 km. Czas jazdy z 1 godzinnym odpoczynkiem to 11 godzin. Nie chwaląc "swojego" muszę przyznać, że nie odczuwałem większego zmęczenia. Duża zasługa komfortowej jazdy to silnik. Daje on pewność zapasu mocy. Jest to jednostka bardzo elastyczna, dająca dużą frajdę z jazdy przy niskich jak i wysokich obrotach. Komfort, trakcja tego auta to temat gdzie należy wypowiadać się pozytywnie. Jednak w tej podróży znalazłem dużą wadę tego modelu. Ukazała się ona w trudnych warunkach atmosferycznych (zmrok, jezdnie mokre, padający śnieg i dość duży ruch). Wada o której piszę to światła mijania (zwane także krótkimi)- to jakaś porażka, chyba w 126p miałem porównywalne. Wcześniej jeździłem GOLF-em IV i ten model miał idealne światła. Więc dlaczego w wyższym modelu i w moim przypadku w młodszym aucie jest taka porażka. Zaznaczę, że moja szkła w reflektorach, a raczej plastyki są w idealnym stanie. Chętnie posłucham rad co zrobić by ten WIELKI mankament poprawić.
Dopowiem, że od momentu nabycia auta zrobiłem około 7 tys. km i ogólnie o tym aucie będę wypowiadał się pozytywnie nawet, bardzo pozytywnie jeśli pominę w/w wadę :(. Wygląd to rzecz gustu, ale w mojej ocenie, ta wielka bryła jest zgrabna i dość mocno delikatna, może kontrowersyjna, ale na pewno mało starzejąca się.
13.grudnia zrobiłem obowiązkowy roczny przegląd techniczny - i chciałem zaznaczyć, że gość co robił przegląd wcale nie dziwił się, że tak narzekałem na światła bo były strasznie nisko ustawione. Poprawił i jest o "niebo" lepiej choć nie SUPER :). Zmienię jeszcze żarówki na + 40%, czy coś w tym stylu...

Bardzo sympatyczne autko, ale w porównaniu do poprzedniej służbówki z silnikiem 1,5 dci troszkę słaby :). W mojej ocenie auta francuskie są ładne, ale brak im tego co mają np. niemieckie auta tzn. Siadam za kierownicą i wiem co gdzie jest i co obecnie pracuje, a w Clio włączysz ogrzewanie tylnej szyby i obok klawisza którym uruchamiasz tą funkcja zaczyna świecić mała dioda której często szukam by sprawdzić czy ogrzewanie jest włączone czy też nie (w VW IV podświetlenie danego klawisza zmienia kolor i wszystko jest wiadomo). Inny przykład ładnego Clio to strasznie źle umieszczone regulacja położenia wysokości przednich świateł. Prowadząc auto nie widać go, a jak go znajdziesz to należy mocno oderwać wzrok z trasy by ocenić w jakim położeniu aktualnie się znajduje. Podsumowując - autko ładne, sympatyczne lecz plastikowe, któremu na desce brakuje funkcjonalności. Ogólnie OK lecz spalanie przy pierwszym tankowaniu w mojej ocenie troszkę wysokie - zobaczymy co pokaże w dalszych tankowaniach. Autko polecam Paniom - naprawdę może się podobać.

Decyzję zakupu tego autka podjąłem w 30 min. To była naprawdę okazja "RODZYNECZEK". Dowiedziałem się o nim przez przypadek od brata. Kupiony w PL, od dość poważnego starszego Pana, praktycznie nie jeździł nim w zimę a przy sprzedaży miał wiarygodne dokumenty na przebieg - 55600 km przypomnę, iż autko miało 10 lat. Do dziś został w rodzinie - obecnie ma 98000km. Osobiście byłem nim 2 razy w Chorwacji. Zmieniłem na Golfa IV - jest wygodniejszy ładniejszy, ale III mnie o niebo lepiej zachwyciła.

2013.01.05 Muszę napisać, że autko jest dalej użytkowane przez brata który dobił już do ponad 145 000 km. Samochód ma 17 lat i może ktoś wierzyć lub nie ale ma on znikome ogniska korozji i służy bez awarii. Takich samochodów już się nie produkuje SZKODA.

Służył mi długo i dobrze. Mam o silniczku 1,2i 60KM bardzo dobrą opinie. Samochód bardzo oszczędny, nawet przy ciężkiej nodze trudno było przekroczyć 7l/100km. Autko miało swoje wady - często musiałem czyścić zaciski hamulców, ale ktoś kiedyś powiedział mi, że to jego przypadłość. Podobnie było z przepustnicą. Wspominam go pozytywnie, szczególnie spalanie (raz w trasie nad morze zszedłem min. poniżej 5l - oczywiście jazda 90-110km/h).

Po przesiadce się z 126p, czułem się jak w Mercedesie. Teraz miałem elektryczne szyby i bylem "GOŚĆ" :). Radość zakupu nie trwała zbyt długo, bo po drugim myciu i pastowaniu zacząłem podejrzewać autko, że coś jest nie tak (tylna klapa różniła się odcieniem od reszty auta). W książce serwisowej był zapis "sprawdzenie lakieru", ale przy zakupie nic złego nie widziałem, a sprzedający pokazał jakieś nieznaczące odpryski na lakierze. Po głębszym przeanalizowaniu książki serwisowej zauważyłem brak jednej strony. Wybrałem się do salonu gdzie były dokonane oględziny (Katowice, były Polmozbyt) i tam się wszystko wyjaśniło. Samochód prawdopodobnie w fabryce w Tychach (tak mi powiedziano), był malowany drugi raz (bez tylnej klapy). Przyczyna niby taka sobie - oficjalnie w dokumentacji było: na lakierze widnieją "wyblakłe placki" pozostałości po ptasich odchodach, tak mi tłumaczono. Sprawa tak naprawdę wyszła przez przypadek, zawsze podejrzewałem, że mam malowaną klapę, a ona była w oryginale :). Ogólnie samochód "Bity" nie był, ale był malowany, a mi to przeszkadzało. Ojciec po 6 miesiącach od uzyskanej informacji miał przygodę drogową swoim CC. Sprzedał rozbitka i niechętnie odkupił moje SC a ja kupiłem CLIO :). Po trzech miesiącach może pięciu tata zgarną nim sarnę. Dobrze, że wszystko skończyło się szczęśliwie, samochód chętnie odkupił ten sam blacharz co CC, a ojciec kupił kolejnego granatowe SC, którym cieszył się aż dwa tygodnie (czołowe z pijanym w VW POLO). Tu było już gorzej, ale też skończyło się szczęśliwie, a Tata kupił CLIO - stwierdził, że SC są "PECHOWE" - Pozdrawiam

To mój pierwszy samochód odkupiony w rodzinie od wujka. Samochód był odebrany/kupiony z Polmozbytu jeszcze na jakiś dziwnych zasadach, tzn.: wujek otrzymał talon z KWK, chyba ostatni rok kiedy takie praktyki stosowano.
Samochód wychodziłem wspólnie z moim ojcem, aż wujek zdecydował się sprzedać to małe cacko. W dniu zakupu miał 28 lub 38 tys. km przebiegu. Był bardzo zadbany, nie jeżdżony w zimę i mocno zakonserwowany - do dnia sprzedaży miałem kłopot w upalne dni, konserwacja lała się po progach, a przy wsiadaniu i wysiadaniu z auta nie raz wymazałem spodnie :). Nie pamiętam, ile kilometrów nim zrobiłem, ale spisywał się SUPER. Praktycznie nie zwiódł mnie. Może przygody z małymi akcentami zaraz po zakupie tzn.: kiedy zacząłem go użytkować, dość mocno, to na samym początku musiałem holować autko do domu (tylko jeden raz), a przyczyną były zerwane poduszki pod skrzynią biegu. A druga przygoda może tydzień później zerwane przeguby przy ruszaniu z pod bloku (obeszło się bez holowania :) ). Podejrzewam, że elementy gumowe były po prostu zastałe i rozleciały się z starości. Później zawsze do celu (wiadomo zawory, ustawianie pływaka itp. prace były, ale to chyba normalne). Bardzo o niego dbałem szkoda, że dziś go nie mam :). Pamiętam, że autko sprzedałem od ręki na giełdzie w Rybniku. Jeśli dobrze pamiętam to kupiła go dziewczyna z Łodzi, która zakupu dokonała z ojcem. I tyle go widziałem :).
Samochód miał jedną przypadłość od samej nowości (mam na myśli zakup wujka) jak się mocno zagrzał, szczególnie latem to po zgaszeniu i próbie ponownego odpalenia był brak odzewu (echo na liczniku brak prądu) - wystarczyło odczekać z 5 min lub wystawić nogę za drzwi i popchnąć 1;2 cm na biegu przód, tył i palił o pierwszego razu, TAKI JEGO UROK :)

Wspominam go bardzo pozytywnie :)

Fajny "czarnuch" jak do dziś zawsze do celu. VW to autko w którym czuję się bardzo dobrze, wszystko jest w zasięgu ręki i wzroku. Prowadzenie auta, komfort, zachowanie się auta przy bocznych podmuchach wiatru oceniam bardzo wysoko. Zużycie paliwa jest OK

Samochód sprzedałem w maju 2012 roku. Główną decyzją sprzedaży był troszkę słaby silnik i okazja na innego VW. Auto oceniam pozytywnie, ale na skutek wymian czujników (poziomu olej, temperatury, świateł STOP) nie oceniam tak wysoko jak byłej III.