Młotek, bo szedł i nie patrzył.... Zrobiłem nim jakie 70 000. Zakupiony w komisie. Byłem pierwszym właścielem W Polsce. Nie rozwodziłem się nad zakupem, ani nad stanem licznika, bo nie było nad czym. Silnik był brudny, ale suchy. Doskonale pracował a turbina robiła robotę, nie kopcił, nie smalił, nie wyrzucał sadzy. Jedynie ciutek jundało łożysko sprzęgła, ale tak przejeździł do samego końca. Pomyślałem sobie wtedy, że jak padnie to się tym zajmę, ale nie padło, więc tam nie zaglądałem i miałem w to wy...wylane!!! Jedyne poniesione dwa koszta napraw: potenjometr(700zł) i opornik dmuchawy(100zł) a tak to nic poza olejami, klockami i czymś tam jeszcze, ale to były groszowe pierdoły (głośniki). Zawieszenia nie dotykałem, bo nie było trzeba. Wypozażenie przyzwoite. Nie narzekałem na niego. W mieście palił do 9-ciu litrów a w trasie porami nocnymi z prędkosciami pomiędzy 110-140 tak do 7.5 litra. Ludzie narzekją na te silniki. Ja nie mogę złego słowa o nim powiedzieć. Palił z pierwszego kopa w najsilniejsze mrozy, a nie miałem jeszcze garażu. Wiadomo, jak zimny to i głośniejszy, potem milkł. Miał wielkie fochy, kiedy tankowałem go na Orlenie. Spalanie w mieście oscylowało wtedy do 11 w mieście. Nie wiem dlaczego... Z ciekawostek, to siedziało mi się w nim o wiele wygodniej niż w następcy. Lewar biegów trochę jak w autobusie, tablica czytelna, dosyć ergonomiczny. Po przejechanej nocy nie czułem zmęczenia. Wytrzymałe zawieszenie; kiedyś z prędkością ok 120 wrąbałem się na wysepkę. Poszły dwie opony i felgi. Zawieszenie nie ucierpiało.
Fajny był.