Kazia z Holenderskim gazem

VW Polo Gradobicie... Samochód kupiony od niby spokrewnionej osoby. Właściwie zostałem zrobiony w konia. Pierwsze własne auto. Służyło do poruszania się pomiędzy warsztatem A a warsztatem B, C, D, E, F itd. Fatalny zakup. Przez prawie dwa lata nie zrobiłem nim 100km żebym nie musiał z narzędziami do niego podchodzić. Psuło się co tylko mogło, holowane z 10 razy. Ale jak szło na złom to łezka się w oku zakręciła. To przy nim nauczyłem się wymieniać połowę podzespołów w aucie.

Wspaniały samochód, pozostał po nim sentyment i pełno miłych wspomnień. Nigdy mnie nie zawiódł, zawsze dowiózł na miejsce. Proste naprawy i niska cena części. Niestety przypadłość Opli - słaba blacha. Z każdą zimą coraz gorzej. W 2011 musiałem go oddać za grosze.